mojacukrzyca.org

Moja Cukrzyca (mojacukrzyca.org)

środa, 29 stycznia 2014

doręczanie korespondencji z sądów i prokuratur - krytycznie

Od początku 2014 r. pocztę z sądów i prokuratur doręcza PGP S.A. Rozwiązanie to budzi poważne wątpliwości następujących przyczyn: 1. spora część tzw. punktów awizowania to mikroprzedsiębiorcy, a dokładniej jednoosobowe działalności gospodarcze (np. kioski Ruchu, itp.), zatem w razie nagłej choroby, zgonu, innego choćby częściowego i niezawinionego zakłócenia funkcjonowania przedsiębiorcy podmiot taki nie dysponuje odpowiednim zapleczem kadrowym, by móc bezproblemowo realizować usługę doręczeniową korespondencji sądowej, 2. znaczna część tzw. punktów awizowania to podmioty funkcjonujące wyłącznie pomiędzy poniedziałkiem a piątkiem, w godzinach od 07:30/08:00 do 15:30/17:00, zatem w okresie kiedy większość osób udaje się do pracy, pracując zarabia nie tylko na własne utrzymanie, ale również utrzymuje Rzeczpospolitą Polską płacąc podatki lub wraca z pracy do domu. Taki standard funkcjonowania uniemożliwia tym ludziom odbiór korespondencji. Przedstawione uwagi krytyczne wywołują bezpośredni wpływ bynajmniej nie na Ministra Sprawiedliwości odpowiedzialnego za należyte określenie warunków przetargu, ale w stosunku do ludzi (podatników), co przekłada się na ich sytuację prawną i materialną. W dyskusji o doręczeniach korespondencji z sądów i prokuratur media zauważają sklepy monopolowe, sex shopy oraz inne miejsca, w których nie powinno się doręczać korespondencji urzędowej, bo zestawienie sklepu monopolowego lub sex shopu z wezwaniem do sądu „daje” newsa, a pomijają istotę problemu. Nie da się co prawda nie zauważyć lokalnej „plotkonośności” doręczania pism z sądu lub prokuratury w sklepie, czy kiosku ruchu, ale to kwestia natury moralnej, obyczajowej, a nie prawnej. Kwestią zupełnie pomijaną jest natomiast wpływ ewentualnej wadliwości działania „nowego systemu” na los pojedynczego obywatela i spojrzenie na jego los przez pryzmat „akceptowalengo poziomu skarg”. Otóż zasadniczo każda procedura, a w szczególności administracyjna, cywilna i karna zawiera przepisy o tzw. doręczeniu zastępczym. W każdym postępowaniu prowadzonym na podstawie ustaw są one konieczne, bo inaczej organy administracji i wymiaru sprawiedliwości nie potrafiłyby zakończyć większości spraw (strony, osoby zainteresowane, świadkowie sabotowaliby wezwania, itp.). O ile jednak udział obywateli w postępowaniu karnym lub nawet administracyjnym jest lub bywa wymagany (obligatoryjny) to postępowanie cywilne zasadniczo nie wymaga osobistej aktywności stron (zainteresowanych). Dlatego też instytucja doręczenia zastępczego (dostrzeżona i krytykowana ostatnio przy okazji publikacji o elektronicznym postępowaniu upominawczym) w postępowaniu cywilnym, w sensie określonym w Kodeksie postępowania cywilnego, wywołuje skutki na przyszłość (np. uprawomocnia się nakaz zapłaty, bezskutecznie upływa termin do wniesienia apelacji). Pozwany może co prawda wnieść skargę o wznowienie postępowania, ale wtedy przynajmniej częściowo na niego zostaje przerzucony ciężar dowodzenia i ponoszenia kosztów, a poza tym to, czy postępowanie zostanie wznowione zależy od sądu, a stronę obciążają wady wniesionej skargi. Nie można też pomijać kwestii jakości pracy doręczycieli i ich uczciwości. Inną motywację do pracy ma osoba legalnie zatrudniona na umowę o pracę, dla której doręczenie korespondencji stanowi główne źródło dochodu, a inną osoba, czasami zatrudniona na umowę „śmieciową” lub nielegalnie, dla której wydawanie korespondencji stanowi uboczne źródło dochodu. Porównanie Polski do np. Szwecji i Norwegii nie wytrzymuje krytyki, bo inaczej wyglądają chociażby skandynawskie standardy moralne obowiązujące polityków (niektórzy być może pamiętają „skandal” związany z tym, że szwedzki minister zapłacił rządową karta kredytową za prywatną kolację, co skończyło się jego dymisją pomimo tego, że następnego ranka spłacił należną kwotę) i uczciwość obywateli, zaś w Norwegii można w internecie sprawdzić wysokość zarobków, w obu krajach jest zresztą dużo mniejsza niż w Polsce gęstość zaludnienia). W świetle ostatnich doniesień medialnych związanych m.in. z zastrzeżeniami adwokatury poważne wątpliwości budzi zachowanie tajemnicy korespondencji lub to czy jest ona nieuszkodzona. Co najmniej niepoważne jest też doręczanie pism „hurtem” (bo taniej ?), bo każdy adwokat musi mieć czas na przygotowanie się do rozprawy i przemyślenie strategii. Na koniec wypada zauważyć, iż w Polsce nie ma tradycji doręczania korespondencji urzędowej inaczej, niż przez pocztę. Sam nie tak dawno (skutecznie mam nadzieję) przekonywałem mój lokalny urząd miejski, by nie doręczano mi korespondencji przez woźnego właśnie dlatego, że pracuję i realnie jest jestem w stanie jej odebrać, a do urzędu mam dużo dalej niż na pocztę i tam – w uzrędzie - nie mogę odebrać korespondencji po południu.