mojacukrzyca.org

Moja Cukrzyca (mojacukrzyca.org)

poniedziałek, 24 listopada 2008

czeska Praga - part. 2

Opuścilim zamek na Hradczanach i jak rzekłem wcześniej ulicą loretańską doszlim na Strahow. Warta obejrzenia jest biblioteka w norbertańskim klasztorze na Strahowie, wstupne niestety płatne :). Po uczcie ducha przyszedł czas na ucztę ciała. Vis a vis stahowskiego klasztoru jest browar z knajpą ( coś a la nasz Spiż, tylko znacznie starsze ). Własne piwo ( Śv.Norbert ) lepiej wygląda niż smakuje, obiadek taki sobie - miałem nadzieję na knedliczki, a tu brambory z kurakiem, środek też na średnim poziomie. Lokal zrobiony raczej pod turystów i "lokali" lubiących piwo o oryginalnym smaku.
...
minęło już trochę czasu i nie pamiętam dobrze chronologii, czytających o wybaczenie proszę :).
Po obiadku Loreta, tamtejsze sanktuarium maryjne z Diamentową Monstrancją ( w środku nie wolno niestety fotografować !!! ). Jako, że Czesi nie są nadmiernie religijni, to i tłoku nie było. Stamtąd już tylko Nerudovą na Malostranską nam., trochę fotek po drodze, praskiej historii i na Most Karola. Myliłby się ten, kto myśli, że było urokliwie. Skromnie ujmując było tłoczno a most w renowacji. Dalej nasza przewodniczka niewiele mówiąc, a szybko idąc przeprowadziła nas przez St.Mesto na Vaclavske nam. Tu piwo po 90 CZK za 0,5 litra i pod pomnik, a dalej do Hotelu "Golf" na imprę :).
Ostatniego dnia wycieczki było "staro-religijnie", zwiedzanie zaczęliśmy od Josefova, dzielnicy, gdzie kiedyś mieszkali Żydzi. Z miejsc wartych uwagi niech wymienię zabytkowy cmentarz żydowski i Synagogi Staro-Nową, Pinkasa i Hiszpańską. Nasz przewodnik twierdził, że w Czzechach była prawdziwa okupacja i prześladowania żydów, a w Teresinie był prawdziwy obóz koncentracyjny, ale nie potrafił podać, ilu ludzi tam zmarło. Magia niewiedzy :(. Stamtąd już tylko krok na Staromestske nam, pod Staromest.Radnice zobaczyć zegar Orloj ( po drodze oczywiście uproszczone zwiedzanie St.Mesta ).
Na koniec pobytu w Pradze obiad "U Fleku" i pa, pa.

Praga

czwartek, 13 listopada 2008

Warszawa cz.2

Minęła właśnie 90-ta rocznica odzyskania niepodległości przez Polskę. Przyjęta nazwa Rzeczpospolita Polska oznacza oczywiście republikę. Przy tej okazji kilka uwag prywatnych. tegoroczne obchody jawią nam Józefa Piłsudskiego jako męża opatrznościowego, osobę, bez której odzyskanie niepodległości nie byłoby możliwe. Nic bardziej złudnego.
Odzyskanie niepodległości przez Polskę to splot korzystnych okoliczności związanych z przegraną Niemiec i Austro-Węgier w I Wojnie Światowej, rosyjską rewolucją i dążeniami polskich patriotów ( bynajmniej, nie tylko Józefa Piłsudskiego ). Dążenia te, bez dwu wcześniej opisanych wydarzeń odniosły by prawdopodobnie skutek podobny do wcześniejszych.

Na tegorocznych obchodach nie byłem, fotki z zeszłego roku:

Dzień Niepodległości AD 2007

niedziela, 2 listopada 2008

Pszczyna ( ponownie )

... czyli, po wtóre epilog do "polszczyzny swojszczyzny". Tym razem na jesiennie, bo 18 października 2008 r. i wyłącznie parkowo. Obeszlim park przy pszczyńskim pałacu, który wart jest odwiedzin. Tego dnia miało w nim zresztą sesję foto kilkanaście par młodych, co jest chyba samą z siebie dobrą reklamą.
Niedaleko, za drogą jest też inna lokalna atrakcja - Zagroda Żubrów. Nazwa wskazywałaby, iż zobaczymy tam tylko żubry ( takie europejskie bizony ). Żubry co prawda rzeczywiście są, ale tylko dwa i raczej niechętne współpracy z turystami. Nazwa "Zagroda Żubrów" jest zresztą nieco myląca, a "mini ZOO" byłoby zbyt prowincjonalne. Poza żubrami są inne kopytne ( jelenie, sarny, itp ) i rzadkie wodne ptaki. Całość godna polecenia rodzicom z milusińskimi :).
Dla wścibskich: park gratis, żubry: 6/3,5 PLN.

Święto Zmarłych

Święto Zmarłych, czas zadumy i refleksji, nieco melancholii, szczypta rodzinnego blichtru i doroczna smutnawa pańszczyzna.
Lubię cmentarze, pewnie dlatego, że zmarli nie mówią :), a bardziej poważnie, pewnie dlatego, że świadczą o naszej przeszłości i przemijaniu, stanowią o tym, kim jesteśmy.
Już dawno temu wygłosiłem tezę, że Święto Zmarłych to najbardziej polskie, rodzinne święto. Uwielbiamy własną, pełną mniej lub bardziej potrzebnych ofiar martyrologię, naszą piękną historię, w której więcej romantycznych i zmarłych bohaterów, niż "pracy u podstaw". Dziś też wolimy groteskowe protesty i całkiem poważnie wygłaszane pretensje do kogoś, kto nam coś zabrał, albo czegoś nie dał.
Dobrze jak rodzinę, tą bliższą i dalszą widujemy częściej niż rzadko. Często się jednak zdarza, że okazją do rodzinnych spotkań są śluby ( które się wszakże skończyć kiedyś muszą ) i pogrzeby ( które ... zacząć się muszą ).
Idąc na cmentarze palimy znicze, zanosimy chryzantemy, czasami się pomodlimy. Niewielu z nas o "jako-tako" wyrobionej moralności przyszłoby do głowy na cmentarze nie pójść, albo też czas na cmentarzu spędzić inaczej ( ot choćby wypić przy grobie "po jednym" za zmarłego ). "Odwiedzamy" zatem całkiem bliskich, choć nieżywych krewnych, ludzi, których lepiej lub gorzej, ale osobiście znaliśmy, a wreszcie tych,z którymi łączy nas ... człowieczeństwo. Znicze palimy na grobach i pod cmentarnymi krzyżami. Te ostatnie symbolizują wszystkich tych ludzi i te miejsca, gdzie chcielibyśmy albo powinni być, a z równych względów być nie możemy.

Nekropolis