mojacukrzyca.org

Moja Cukrzyca (mojacukrzyca.org)

niedziela, 5 października 2014

Śladami sosnowieckich Dietlów by Cudotwórnia

Śladami sosnowieckich Dietlów by Cudotwórnia
Spacer śladami sosnowieckich Dietlów cyklicznie, raz na miesiąc od jakiegoś czasu organizuje Cudotwórnia. Z założenia zapisani chętni spotykają się koło dawnej Szkoły Realnej na sosnowieckiej Pogoni. Budynek ten już po II wojnie światowej używało Liceum Ogólnokształcące im. St. Staszica, choć pomoce naukowe podobno trafiły do Liceum Ogólnokształcącego im. B. Prusa. Po ogólniaku w tym budynku mieścił się Wydział Techniki Uniwersytetu Śląskiego. Tu "kierownikowi tej wycieczki" należy wpłacić 10 PLN/os. za zwiedzanie Pałacu Dietlów. Po zwiedzeniu aktualnie pustego i niewykorzystywanego budynku szkolnego udajemy się spacerem do Pałacu Dietlów. Pałac Dietlów obecnie jest własnością prywatną, a w środku poza pięknie odrestaurowanym wnętrzem znajdziemy tzw. pokój kąpielowy, czyli nietypowa łazienkę - w całej Europie pozostało już niewiele takich miejsc. Idą do pałacu przechodzimy obok dawnego Politexu, a wcześniej przędzalni Dietlów. Obok przędzalni (dziś to już tylko ruiny budynków i częściowo wykorzystane pomieszczenia oraz budynek, w którym mieści się Komisariat Policji) ciągle stoi kościół ewangelicki z oryginalnym wyposażeniem. Dalej już spacer do cmentarza. Przyznać muszę, że idea spacerów dietlowskich jest godna polecenia, rodzina Dietlów - choć w sprzyjających warunkach - tworzyła sosnowiecki przemysł lekki oraz miasto i myślę, że na stałe znalazła sobie miejsce w jego historii.

sobota, 20 września 2014

zdrowie, zdrowie, ile kosztujesz ?

Nie należę do zwolenników Bartosza Arłukowicza Ministra Zdrowia, ale gdy słyszę utyskiwania na służbą zdrowia, na permanentne kolejki to sobie myślę, że nie wszyscy rozumieją specyfikę ubezpieczeń zdrowotnych. To że jesteśmy leczeni, niezależnie od tego czy jest to p.o.z., czy też wysokokosztowne leczenie specjalistyczne, wymaga poniesienia nakładów. Już dawno minęły, o ile kiedykolwiek istniały czasy, gdy lekarze byli skromni i godzili się pracować za niewygórowane stawki. Wiedza medyczna należy do tego gatunku wiedzy, który jest najtrudniejszy do zdobycia, wymaga sporego nakładu pracy i dużej wytrwałości, a to w porównaniu z naturalną człowiekowi ambicją stanowi wystarczającą mieszankę, by przynajmniej oczekiwać odpowiednio wysokich wynagrodzeń. Co zaś do tzw. procedur medycznych, czyli leczenia to są te dość tanie (np. wizyta u lekarza rodzinnego), ale są i takie, które są dość drogie, bądź jednorazowo – bądź ze względu na czas, w jakim są udzielane pacjentom (np. leczenie rzadkich chorób, leczenie wysokozaawanasowane, w tym technologicznie, leczenie długotrwałe – chorzy przewlekle, chorzy którzy nigdy nie będą opłacać składek). Środki na leczenie co do zasady pochodzą ze składek na ubezpieczenie zdrowotne (m.in. art. 11, 20, 22 ust. 1 pkt 3 ustawy z dnia 13 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych), ale ilość osób opłacających składki (zobowiązanych do ich opłacania) nie pokrywa się z ilością osób uprawnionych do świadczeń zdrowotnych (m.in. art. 2, 3, 15 i inne ustawy z dnia 27 sierpnia 2004 r. o świadczeniach z opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych), występuje więc pewien deficyt w środkach niezbędnych na pokrycie kosztów leczenia, deficyt założony ideologicznie i programowo. Każdy z nas zna kogoś, w którego rodzinie nie pracuje np. jeden z małżonków i pracy nie poszukuje, uprzywilejowani są rolnicy (przez długi czas byli w ogóle zwolnieni z opłacania tej składki), zakonnicy, ludzie którzy ze względu na stan zdrowia nigdy nie pracowali i pracować nie będą, itp. Uważam, że obecny system wymaga reformy. Reforma ta powinna przynieść wpływy z tytułu składek na ubezpieczenie zdrowotne od osób m.in. członków rodzin ubezpieczonych, księży i zakonników, a także przynajmniej części rolników – generalnie od osób, które nie pracują, bo nie chcą, a pracować mogą oraz takich, za które składki opłaca budżet państwa (np. Fundusz Kościelny). Wszak część osób, w naszych polskich warunkach zwykle kobiety żyjące „przy mężu”, często mogą pracować, jednakże nie pracują i nie poszukują pracy bo nie uzyskują odpowiedniej oferty pracy, mąż zapewnia im wystarczające utrzymanie, albo z jakiegokolwiek innego powodu nie będąc całkowicie niezdolnymi do pracy. Jeżeli natomiast chodzi o osoby związane blisko z kościołem katolickim to temuż kościołowi, jeszcze w ramach zlikwidowanej już komisji majątkowej, zwrócono znakomitą część zabranego niegdyś kościołowi majątku, w pozostałym niewielkim już zakresie kościół ma otwartą drogę dochodzenia roszczeń – zatem Fundusz Kościelny powinien zostać zlikwidowany, należy też wypowiedzieć konkordat (sprawa na osobną opowieść) i zaprzestać finansowania kościelnych uczelni wyższych i kierunków teologicznych oraz nauki religii ze środków publicznych. Właściwym wydaje przecież by to wyłącznie wierni (każdego) kościoła, a nie wszyscy podatnicy utrzymywali swoich duchownych, wierni płacili za naukę religii (zasad wyznania jakiejkolwiek wiary). Osoby nie wierzące w Boga nie wymagają, by kościół w zakresie w jakim nie uzyskuje środków publicznych, a daną działalność prowadzi wyłącznie ze środków własnych dbał o nich lub zajmował się nimi albo też ich sprawami. Również sytuacja rolników co do możliwości uzyskiwania świadczeń zdrowotnych jest bardzo komfortowa. Ów komfort nie dotyczy oczywiście wyłącznie składek na ubezpieczenie zdrowotne, ale i emerytalne, rentowe, podatków, mają też przywileje wynikające z innych przepisów prawa. Taki stan rzeczy konserwuje niezdrowy układ społeczno-gospodarczy na polskiej wsi, która zmienia się nie tak jakby należało, gdzie ciągle jest zbyt wiele gospodarstw, które niegdyś zwano chwalebnie niskotowarowymi, a które tak naprawdę nie zarabiają nawet na własne utrzymanie pomimo unijnych dotacji.

środa, 17 września 2014

prokurator a wznowienie sprawy cywilnej

Zgodnie z utrwalony stanowiskiem doktryny prawa oraz judykatury (m.in. wyrok SN z dnia 20 marca 2009 r. sygn. II CSK 590/08, wyrok SN z dnia 06 grudnia 2013 r. sygn. I CSK 146/13 - w uzasadnieniu) prokurator zajmuje samodzielną pozycję w postępowaniu cywilnym, w tym wnosząc skargę o wznowienie postępowania na podstawie art. 401 pkt 2 k.p.c. w postępowaniu, w którym nie uczestniczył. Termin określony art. 407 § 1 k.p.c. biegnie dla prokuratora od dnia, w którym on sam dowiedział się o wyroku lub podstawie wznowienia. Generalizując, możliwym jest zatem wniesienie przez prokuratora skargi o wznowienie postępowania w sprawie cywilnej, szczególnie w sytuacji gdy termin do jej wniesienia dla strony już upłynął, a istnieją podstawy do wznowienia postępowania. Prokurator nie jest jednak związany żądaniem strony, ani przesłankami przez nią wskazanymi (tymi, które w ocenie strony dają podstawę do wznowienia postępowania), a nawet dostrzegając podstawy do wznowienia postępowania może odmówić wniesienia skargi uznając np., iż wyrok odpowiada prawu lub jest sprawiedliwy. Należy też pamiętać, że prokurator podejmujący czynności w sprawie cywilnej nie ma obowiązku wspierać którejkolwiek ze stron, w tym wnoszącej o podjęcie tych czynności, wtedy występuje jako stróż praworządności. Prokurator może natomiast podjąć czynności na niekorzyść osoby występującej z odpowiednim wnioskiem. W sprawie cywilnej prokurator nie występuje jako pełnomocnik, ani reprezentant strony i w każdej chwili może odstąpić od udziału w sprawie.

niedziela, 7 września 2014

angielski, a sprawa polska

Należę do pokolenia, które było uczone języka rosyjskiego, ale się go nie nauczyło, nie było natomiast uczone języka angielskiego i tę umiejętność kształtowało samodzielnie, jak kto chciał. Tak wyszło, że nigdy nie byłem poliglotą, nigdy też nie miałem łatwości nauki języków obcych, a moje opory w nauce języków wynikają również z tego, że ani w życiu codziennym, ani w pracy zawodowej żadnego języka obcego nie potrzebuję. Dostrzegam jednakże potrzebę poznania przynajmniej języka angielskiego, jako drugiego przynajmniej w stopniu komunikacyjnym przez młodsze pokolenia. Od wejścia Polski do Unii Europejskiej nasi rodacy emigrują, zwykle zresztą zarobkowo, na początku celem większości takich „pielgrzymek” była Wielka Brytania i Irlandia, z czasem obyły się inne, tradycyjne kraje emigracji zarobkowej, Niemcy, Francja, Włochy i przyszedł czas na Arabię Saudyjską, Katar, Zjednoczone Emiraty Arabskie. O ile emigracja do krajów europejskich obejmuje co do zasady pracowników o miernych kwalifikacjach, pracowników wykwalifikowanych i menadżerów średniego szczebla, to kraje znad Zatoki Perskiej obejmuje emigracja specjalistów, osoby o wysokich kwalifikacjach. Znakomita część z nich pracuje zresztą w ponadnarodowych korporacjach lub w takim układzie personalno-lingwistycznym, że wspólnym językiem jest angielski. Emigracja europejska nie zawsze wiąże się z nauką języka kraju emigracji, jest całkiem spora grupa emigrantów ekonomicznych, która nie zna języka kraju emigracji obracając się ciągle w tym samym środowisku zawodowym, często pośród innych Polaków. Tym osobom wystarcza mierna znajomość angielskiego, niemieckiego, francuskiego, itd (Kali jeść, Kali pić). Emigracja pozaeuropejska jest już znacznie bardziej „globalna” i wymusza znajomość języka angielskiego, który jest powszechnie stosowanym językiem na świecie. Do tego dochodzi też często problem uzupełnienia wykształcenia lub kwalifikacji zawodowych, egzaminy zawodowe, itp., a często też wcześniejsze studia na różnych europejskich uczelniach z angielskim językiem wykładowym. Czy się nam zatem podoba, czy też nie znajomość języka angielskiego będzie coraz powszechniejsza, z czasem zapewne stanie się warunkiem uzyskania dobrej pracy … chyba, że zapewnimy ją sobie sami, ale czy tu obejdzie się bez angielskiego ??? Szczerze wątpię. Choć czasami nachodzi mnie pragnienie nauczenia się angielskiego, to przychodzi zaraz zwątpienie, bo … po co (patrz wyżej). Trudno mi więc powiedzieć, czy los oszczędzi mi konieczności nauki języka angielskiego, być może tak bo język ten nie jest mi potrzebny ani prywatnie, ani zawodowo. Nie wszyscy mogą sobie jednakże pozwolić na ten „luksus”, dla nich angielski powinien stać się drugim językiem w komunikacji społecznej. Na koniec motyw jaki przyświecał mi pisząc te słowa. Otóż od pewnego czasu w polskich szkołach uczniowie poza językiem polskim uczą się też angielskiego. Problem niestety polega na tym, że „kuleje” system szkolnej nauki obu języków, a szczególnie angielskiego. Jeszcze bardziej „kuleje” nauka matematyki, ale to już inny problem.

piątek, 5 września 2014

Azerbejdżan

Planowaliśmy z kolegą krótką turystyczną wizytę w Azerbejdżanie, dokładnie w Baku. Azerbejdżan to formalnie państwo islamskie, ale przynajmniej na razie podobno z tych "oświeconych" i liberalnych religijnie. Wizyta w Azerbejdżanie wymaga wizy i to zaakceptowaliśmy planując nasz indywidualny wyjazd. Przekopałem internet, w tym stroną Ambasady Azerbejdżanu i ... poczułem, że nikt tam indywidualnych turystów nie chce. Informacja wizowa jest nieprzekonująca, tak naprawdę nie wiadomo ile kosztuje wiza i do czego upoważnia. Podawana kwota 20 USD za wizę turystyczną (taka nas interesowała) dotyczy chyba wyjazdu zorganizowanego przez biuro podróży, a dostanie innej jest jeśli nie niemożliwe, to bardzo trudne. Ambasada Azerbejdżanu nie wydaje zresztą wiz turystycznych, trzeba się starać chyba przez biuro podróży, co skutkuje kosztami pośrednictwa, jeżeli w ogóle jest możliwe bez zakupu całej imprezy. Odniosłem wręcz wrażenie, że Azerowie, jak chyba większość znanych mi państw islamskich nie prowadzą przyjaznej indywidualnym turystom polityki wizowej, być może inaczej jest przy grupach zorganizowanych. Do tego dochodzą ceny w Baku, w necie doczytałem, że koszt utrzymania w Baku jest wyższy niż w Warszawie (na prowincji ma być sporo taniej), a azerski manat jest dość drogą walutą i trudno wymienialną walutą. Jeden manat to obecnie ponad 4 PLN, a podobną "politykę" monetarną prowadzi też Gruzja (jedno lari to ponad 1,80 PLN). Każdy musi samodzielnie ocenić, czy ta "skórka warta jest wyprawki".

piątek, 15 sierpnia 2014

Puck, Malbork, Toruń i ... już :-)

Wakacje, wakacje i … po wakacjach 2014 r. Najpierw z dawna nie widziany Puck. Puck jest jak Będzin, miastem powiatowym z piękną przeszłością ale niejasną, pełną niewiadomych przyszłością. Tradycja Pucka sięga średniowiecza, ale nie ma jej widomych znaków, prace archeologiczne jednakże trwają i może coś z tego będzie. Na co dzień Puck to głównie lokalne centrum administracyjne, szpital powiatowy, dworzec kolejowy po faceliftingu. Natomiast w naszym, polskim krótkim wakacyjnym sezonie turystycznym Puck staje się popularnym ośrodkiem turystycznym nakierowanym głównie na windsurfing, katesurfing i małych żeglarzy, jest też siedzibą HOM. W Pucku nie uświadczymy jednakże już kutrów rybackich. Puck jest natomiast przyjazny dzieciom za sprawą swoich walorów turystycznych, oferując im bezpieczne, naturalne, choć morskie kąpielisko. Do Pucka dotarłem 19 lipca br. po bez mała dwunastu godzinach jazdy, najpierw był korek daleko przed Łodzią (można było wygasić silnik, nic nie jechało na dwóch pasach drogi szybkiego ruchu), potem okazało się, że bramki wjazdowe na Amber One (A1) w Nowej Wsi są … trzy więc koras na prawie godzinę. Na płatnym odcinku A1 jeden MOP ze stacją paliw (cena Pb95 to 5,85 PLN/litr, podczas gdy poza autostradą ta sama benzyna kosztowała 5,35 PLN/litr), tyle że zjazd w Rusocinie z mniejszym korkiem (ok. 40 min. czekania), cała przyjemność kosztowała 29,90 PLN. Ostatni korek czekał nas już po zjeździe z obwodnicy (S6) w kierunku na „rozjazd” w Redzie (skrzyżowanie nieopodal kościoła, droga nr 6), a dalej na drodze 216 już niespiesznie do przodu. W Pucku zatrzymaliśmy się w miejscu nazwanym Admiral Inn (pub, pokoje, restauracja) zaraz przy kościele parafialnym, przy ul. Morskiej. Bardzo sympatyczny właściciel i obsługa, dodatkowo płatne śniadanie za 20,00 PLN/os/doba (dużo i dobre), niby jest WiFi, ale jakość sieci może rozczarować, do pokoi trzeba się wdrapać na drugie piętro, nie ma klimatyzacji, ale właściciel udostępnił nam wiatrak. Niestety do Pucka trafiliśmy w sezonie „muszkowym”, co faktycznie uniemożliwiało wieczorno-nocne otwarcie okien. Admiral Inn nie ma też parkingu, parkować można na publicznych niestrzeżonych parkingach w pobliżu. Gdy lokalnego kioskarza spytałem o plan Pucka odpowiedział „po co?, przecież można przejść z buta w kwadrans”, piechotą znaczy w przysłowiowe 15 minut zwiedzić wszystko to co jest warte zobaczenia. Plan jednak kupiłem, na pamiątkę. Na rynku jest też informacja turystyczna, ale od pani zza biurka można dostać co najwyżej podłej jakości (kserokopia) niedokładną mapkę Pucka. Puck to dla moje żony taki powrót do przeszłości, miejsce dobrze wspominanych kolonii rodem z PRL. Jakieś kolonie w Pucku są nadal, ale nie ma już znanego niegdyś pola namiotowego. Z Pucka pojechaliśmy do Malborka. Zamek w Malborku pamiętałem jak przez mgłę z przeszłości, studnię i celę, z której miał uciec książę Witold. Zawsze myślałem, że malborski zamek jest oryginalny, ale w znacznej części to rekonstrukcja po zniszczeniach wojennych, Malbork nie ma też starówki, raptem kilka budynków z dalekiej przeszłości (sąd, poczta, dworzec kolejowy). Okazuje się, że cegłę z wyburzonego w trakcie działań wojennych Malborka przekazano na odbudowę Warszawy. Z Malborka pojechaliśmy do Torunia, miasta pierników i Kopernika. Tu zaś odwrotnie, jest całkiem urokliwa starówka, która nie tylko jest wykorzystywana gospodarczo, ale nawet jest zamieszkała. Również w przeciwieństwie do zamku malborskiego, ten w Toruniu skutecznie zburzyli mieszczanie jeszcze w połowie XV wieku. p.s. Urokliwy jednak jest ten kraj. W skwarze i korkach jechałem Amber One (autostrada A1)i jeszcze za to zapłaciłem, a potem Premier otworzył bramki na autostradzie za darmo dla wszystkich.

wtorek, 8 lipca 2014

wydatki aplikanta w koszty adwokata/radcy prawnego

Przeprowadzona analiza orzecznictwa sądowoadministracyjnego daje podstawę do stwierdzenia, iż koszty ponoszone przez zainteresowanych w związku z odbywaną przez nich aplikacją adwokacką/radcowską (w tym obowiązkowe opłaty, składki na rzecz korporacji – samorządu) nie mogą zostać zaliczone do kosztów uzyskania przychodów następczo rozpoczętej działalności gospodarczej w formie odpowiedniej kancelarii prawniczej jest odosobniony. Prezentują go dwa nieprawomocne wyroki WSA, a to wyrok WSA w Warszawie z dnia 07 marca 2013 r., sygn. III SA/Wa 2577/12 i wyrok WSA w Opolu z dnia 06 listopada 2013 r., sygn. I SA/Op 552/13. Zważyć należy natomiast, iż dominująca jest linia orzecznicza, zgodnie z którą koszty ponoszone przez zainteresowanych w związku z odbywaną przez nich aplikacją adwokacką/radcowską (w tym obowiązkowe opłaty, składki na rzecz korporacji – samorządu) mogą zostać zaliczone do kosztów uzyskania przychodów następczo rozpoczętej działalności gospodarczej w formie odpowiedniej kancelarii prawniczej. Za taką interpretacją przepisów podatkowych wypowiadały się w prawomocnych wyrokach WSA w Gdańsku wyrokiem z dnia 16 lipca 2013 r., sygn. I SA/Gd 741/13, WSA w Kielcach wyrokiem z dnia 19 września 2013 r., sygn. I SA/Ke 468/13, WSA w Poznaniu wyrokiem z dnia 17 października 2013 r., sygn. I SA/Po 358/13. Nadto pogląd taki wypowiadały wojewódzkie sądy administracyjne w kolejnych 12 nieprawomocnych wyrokach, i tak WSA w Poznaniu w wyroku z dnia 31 maja 2012 r., sygn. I SA/Po 301/12, WSA we Wrocławiu w wyroku z dnia 28 listopada 2012 r., sygn. I SA/Wr 1144/12, WSA w Poznaniu w wyroku z dnia 12 grudnia 2012 r., sygn. I SA/Po 896/12, WSA w Poznaniu w wyroku z dnia 04 kwietnia 2013 r., sygn. I SA/Po 50/13, WSA w Łodzi w wyroku z dnia 04 kwietnia 2013 r., sygn. I SA/Łd 122/13, WSA w Warszawie w wyroku z dnia 11 czerwca 2013 r., sygn. III SA/Wa 3233/12, WSA w Gdańsku w wyroku z dnia 10 lipca 2013 r., sygn. I SA/Gd 626/13, WSA w Krakowie w wyroku z dnia 21 listopada 2013 r., sygn. I SA/Kr 1308/13, WSA w Gdańsku w wyroku z dnia 14 stycznia 2014 r., sygn. I SA/Gd 1602/13, WSA w Gdańsku w wyroku z dnia 15 stycznia 2014 r., sygn. I SA/Gd 1448/13, WSA w Krakowie w wyroku z dnia 12 lutego 2014 r., sygn. I SA/Kr 2213/13, WSA w Poznaniu w wyroku z dnia 05 marca 2014 r., sygn. I SA/Po 772/13. Z istoty rozstrzygnięć sądów wynika, iż przedmiotem rozważań prawnych jest możliwość uznania za koszty uzyskania przychodów nowo tworzonej kancelarii adwokackiej/radcowskiej: opłaty za przystąpienie do egzaminu konkursowego na aplikację adwokacką/radcowską, opłata za wpis na listę aplikantów, składek z tytułu przynależności do samorządu adwokackiego/radcowskiego, opłat rocznych za poszczególne lata aplikacji, opłaty egzaminacyjnej (egzamin końcowy), opłaty za wpis na listę adwokatów/radców prawnych + opłaty manipulacyjna. Tekst ten nie stanowi oczywiście źródła wiedzy o prawie, ma jej jedynie popularyzować.

sobota, 7 czerwca 2014

Rzecz(y)pospolita

Rzeczpospolita Polska to oficjalna nazwa naszego państwa wynikająca jeszcze z przedrozbiorowej tradycji polskiej państwowości, choć pewnie dzisiejsi Litwini chyba nieszczególnie tęsknią do Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Obecnie nazwa Rzeczpospolita to nic innego jak republikański system ustroju politycznego państwa, ale pamiętajmy, że w przeszłości pojęcie to oznaczało również monarchię. To co mnie tu interesuje nie jest jednak związane z historią polskiej państwowości, ale z gramatyką języka polskiego. Nazwa rzeczpospolita pochodzi z łacińskich słów „res” i „publica”, które można przetłumaczyć jako „rzecz publiczną”, czyli dobro wspólne jakim jest państwo postrzegane przez pryzmat wartości łączącej jego obywateli. Nazwa ta ma w polskich warunkach tradycyjny charakter i kojarzona jest wyłącznie z nazwą państwa polskiego (w innym kontekście używana bywa wyłącznie doraźnie, wtedy z wyraźnym zaznaczeniem sensu wypowiedzi). Wydaje się zatem, iż skoro jest ta rzeczpospolita, to jest też tej rzeczpospolitej, a nie rzeczypospolitej. Państwo polskiego wszak nie jest „rzeczą wspólną” jego obywateli, a ich wspólnym dobrem nie mającym jednak materialnego, rzeczowego (od: res, łac. rzecz) charakteru. Skojarzenia te nasunęły mi się, bo w oficjalnych dokumentach używana jest odmiana z „y” w środku, np. Dziennik Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej (publikator aktów prawnych).

wtorek, 20 maja 2014

komu doręczyć decyzję rozbiórkową ?

Zgodnie z art. 52 ustawy z dnia 7 lipca 1994 r. Prawo budowlane (t.j. Dz. U. z 2010 r., Nr 243 poz. 1623 ze zm., dalej jako p.b.) „inwestor, właściciel lub zarządca obiektu budowlanego jest obowiązany na swój koszt dokonać czynności nakazanych w decyzji, o której mowa w art. 48, art. 49b, art. 50a oraz art. 51”. Treść przywołanych przepisów pozwala stwierdzić, iż istotą art. 50 p.b. jest wykonanie decyzji nakazującej rozbiórkę (w całości lub części) obiektu budowlanego. Rozbieżności w orzecznictwie sądów administracyjnych wywołała kwestia związana ze stosowaniem art. 52 p.b. w zakresie odnoszącym się do tego, czy adresatem decyzji, o której mowa w tym przepisie może być wyłącznie inwestor dysponujący nieruchomością na cele budowlane w rozumieniu art. 3 pkt 11 tej ustawy, czy też może nim być inwestor, który co prawda nie dysponuje nieruchomością na cele budowlane, ale faktycznie decyzję rozbiórkową może wykonać. Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku z dnia 27 marca 2007 r. sygn. II OSK 522/06 (wszystkie powołane we wniosku wyroki są dostępne w Centralnej Bazie Orzeczeń Sądów Administracyjnych) stwierdził, iż „inwestor, który w toku prowadzonego postępowania legalizacyjnego wyzbywa się prawa do nieruchomości, traci status strony w postępowaniu administracyjnym, zaś adresatem wydawanych następnie w sprawie decyzji winien być nowy właściciel, który stał się następcą prawnym. Z dyspozycji art. 52 ustawy Prawo budowlane niewątpliwie wynika, że w pierwszej kolejności obowiązkiem rozbiórki obiektu budowlanego jest obciążony inwestor mający tytuł prawny do obiektu, dopiero w drugiej kolejności właściciel lub sprawujący trwały zarząd”, a w wyroku z dnia 6 marca 2008 r. sygn. II OSK 158/07 podniósł, iż „obowiązek wykonania rozbiórki obciąża po myśli art. 52 ustawy z 7 lipca 1994 r. Prawo budowlane (Dz. U. z 2000 r. Nr 106 poz. 1126) inwestora, właściciela lub zarządcę obiektu budowlanego. W orzecznictwie sądów administracyjnych nie budzi wątpliwości to, że z powyższego przepisu nie wynika bynajmniej dowolność organów administracji w wyborze podmiotu zobowiązanego do wykonania nakazu rozbiórki. Nakaz taki w pierwszym rzędzie powinien być bowiem skierowany do inwestora, przy czym nie ma możliwości nałożenia obowiązku rozbiórki na inwestora, który utracił tytuł prawny do obiektu (por. wyrok NSA z dnia 27 marca 2007r. sygn. akt II OSK 522/06 niepublikowany). Zatem nie można orzec nakazu rozbiórki adresując go wyłącznie do inwestora, jeśli w dacie orzekania nie posiada on takich uprawnień do władania obiektem budowlanym, które pozwoliłyby mu na wykonanie nakazu. Podzielić należy pogląd, w myśl którego kryterium wyboru spośród trzech wymienionych w art. 52 Prawa budowlanego podmiotów jest posiadanie tytułu prawnego umożliwiającego wykonanie decyzji (por. Z. Kostka, Prawo budowlane. Komentarz. Gdańsk 2004 str. 150)”. Powołane orzeczenia stały się podstawą do przyjęcia wiodącego poglądu, zgodnie z którym na inwestora można nałożyć obowiązek wykonania robót rozbiórkowych wyłącznie wtedy, gdy dysponuje tytułem prawnym do obiektu budowlanego i nieruchomości. Zgodnie z nim rozstrzygał sprawę Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku z dnia 4 lutego 2011 r. sygn. II OSK 247/10 wręcz cytując wskazane wyżej wyroki. Pogląd ten został następnie podtrzymany przez Wojewódzki Sąd Administracyjny w Łodzi, który uzasadniając wyrok z dnia 28 października 2011 r. sygn. SA/Łd 658/11 wskazał, że „obowiązek dokonania rozbiórki obiektu budowlanego organ nadzoru budowlanego może nałożyć na jeden z trzech podmiotów, przy czym zarówno w literaturze, jak i w orzecznictwie dominuje pogląd, iż w pierwszej kolejności obowiązkiem rozbiórki obiektu budowlanego powinien być obciążony inwestor mający tytuł prawny do obiektu, a dopiero w drugiej kolejności właściciel lub działający w jego imieniu zarządca” z czego można wnosić, iż inwestor, który nie ma już tytułu prawnego do obiektu, nie zostanie obciążony nakazem jego rozbiórki. W kolejnym wyroku z dnia 8 listopada 2011 r. sygn. II SA/Łd 809/11 ten sam Sąd jednoznacznie wywiódł, że „w orzecznictwie sądowym nie budzi wątpliwości, że w pierwszej kolejności nakaz rozbiórki winien być adresowany do inwestora, lecz dotyczy to takiego inwestora, który legitymuje się tytułem prawnym do obiektu. Zatem nie można orzec nakazu rozbiórki adresując go wyłącznie do inwestora, jeśli w dacie orzekania nie posiada on takich uprawnień do władania obiektem budowlanym, które pozwoliłyby mu na wykonanie nakazu (por. np. wyrok NSA z dnia 27 marca 2007 r., sygn. akt II OSK 522/06 - Lex nr 339391; wyrok NSA z dnia 6 marca 2008 r., sygn. akt II OSK 158/07 - Lex nr 468723, wyrok WSA w Krakowie z dnia 23 maja 2011 r., sygn. akt II SA/Kr 1468/10; wyrok WSA w Rzeszowie z dnia 11 maja 2011 r., sygn. akt II SA/Rz 51/11 - dostępne w Centralnej Bazie Orzeczeń Sądów Administracyjnych pod adresem: www.orzeczenia.nsa.gov.pl). Pod pojęciem prawa do dysponowania nieruchomością na cele budowlane - w myśl art. 3 pkt 11 ustawy Prawo budowlane - należy z kolei rozumieć tytuł prawny wynikający z prawa własności, użytkowania wieczystego, zarządu, ograniczonego prawa rzeczowego albo stosunku zobowiązaniowego, przewidującego uprawnienia do wykonywania robót budowlanych”. Swego rodzaju puentę dla przeprowadzonych rozważań stanowią wyroki Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie z dnia 15 maja 2012 r. sygn. II OSK 338/11, z dnia 30 maja 2012 r. sygn. II OSK 431/11 i z dnia 29 stycznia 2013 r. sygn. II OSK 1762/11. W pierwszym z tych wyroków powołując się na wskazane wyżej wyroki NSA (II OSK 522/06 i II OSK 158/07) stanowczo wywiedziono, iż „w orzecznictwie sądowoadministracyjnym wyrażony został trafny pogląd, że w pierwszej kolejności obowiązkami takimi powinien być obciążony inwestor, jednakże pod warunkiem że posiada on w dacie orzekania uprawnienia do władania obiektem budowlanym, które pozwoliłyby mu na wykonanie nakazu (por. wyroki NSA z dnia 27 marca 2007 r., II OSK 522/06, Lex nr 339391 i z dnia 6 marca 2008 r., II OSK 158/07, Lex nr 468723)” oraz wyrok tego Sądu z dnia 29 stycznia 2013 r. sygn. II OSK 1762/11, w którym podkreślono, że „również drugi z zarzutów skargi kasacyjnej, a mianowicie naruszenia art. 52 ustawy Prawo budowlane nie mógł odnieść zamierzonego skutku. Przepis ten stanowi, że inwestor, właściciel lub zarządca obiektu budowlanego jest obowiązany na swój koszt dokonać czynności nakazanych w decyzji, o której mowa w art. 48, art. 49b, art. 50a oraz art. 51. Podzielić należy pogląd wyrażony w skardze kasacyjnej, iż co do zasady obowiązek wykonania wymienionych w decyzjach czynności winien w pierwszej kolejności być kierowany do inwestora. W sytuacji jednak, jaka miała miejsce w niniejszej sprawie w chwili orzekania przez organ II instancji, inwestor nie władał nieruchomością. Wówczas obowiązek ten winien zostać skierowany do właściciela nieruchomości, a więc w niniejszej sprawie do Gminy Wyszków. W orzecznictwie sądowoadministracyjnym za jednolite uznać należy stanowisko zgodnie z którym nie można orzec nakazu rozbiórki adresując go wyłącznie do inwestora, jeśli w dacie orzekania nie posiada on takich uprawnień do władania obiektem budowlanym, które pozwoliłyby mu na wykonanie nakazu. Kryterium wyboru spośród trzech wymienionych w art. 52 ustawy Prawo budowlane podmiotów jest posiadanie tytułu prawnego umożliwiającego wykonanie decyzji. (por. wyrok NSA z 6 marca 2008 r., sygn. akt II OSK 158/07, LEX nr 468723, wyrok NSA z 4 lutego 2011 r., sygn. akt II OSK 247/10, LEX nr 1071219, wyrok NSA z dnia 15 maja 2012 r., sygn. akt II OSK 338/11, LEX nr 1219135”). W drugim z wymienionych wyroków podkreślono, iż „z treści art. 52 ustawy Prawo budowlane wynika, że rozbiórkę obiektu budowlanego nakazaną w decyzji, o której mowa w art. 48 ustawy ma obowiązek wykonać na swój koszt inwestor, właściciel lub zarządca obiektu budowlanego. Tak więc uznać należy, iż podmioty zobowiązane do dokonania nakazanych czynności wymienione są alternatywnie. Redakcja tego przepisu na zasadzie alternatywy pozwala na przyjęcie, że w pewnych sytuacjach zobowiązanym do likwidacji samowoli budowlanej może być inwestor niebędący jednocześnie właścicielem nieruchomości. W orzecznictwie Naczelnego Sądu Administracyjnego wskazuje się, że kryterium wyboru spośród trzech wymienionych w art. 52 Prawa budowlanego podmiotów jest posiadanie tytułu prawnego umożliwiającego wykonanie decyzji (wyrok NSA z dnia 6 marca 2008 r., II OSK 158/07, Lex nr 468723). W pierwszej kolejności obowiązkiem rozbiórki jest obciążany inwestor, jeżeli ma tytuł prawny do obiektu, dopiero w drugiej kolejności właściciel lub sprawujący zarząd nad obiektem (wyrok NSA z dnia 27 marca 2007 r., II OSK 522/06, Lex nr 339391)”. Również w trzecim z wyroków podniesiono, że „drugi z zarzutów skargi kasacyjnej, a mianowicie naruszenia art. 52 ustawy Prawo budowlane nie mógł odnieść zamierzonego skutku. Przepis ten stanowi, że inwestor, właściciel lub zarządca obiektu budowlanego jest obowiązany na swój koszt dokonać czynności nakazanych w decyzji, o której mowa w art. 48, art. 49b, art. 50a oraz art. 51. Podzielić należy pogląd wyrażony w skardze kasacyjnej, iż co do zasady obowiązek wykonania wymienionych w decyzjach czynności winno w pierwszej kolejności być kierowane do inwestora. W sytuacji jednak, jaka miała miejsce w niniejszej sprawie w chwili orzekania przez organ II instancji, inwestor nie władał nieruchomością. Wówczas obowiązek ten winien zostać skierowany do właściciela nieruchomości, a więc w niniejszej sprawie do Gminy Wyszków. W orzecznictwie sądowoadministracyjnym za jednolite uznać należy stanowisko zgodnie z którym nie można orzec nakazu rozbiórki adresując go wyłącznie do inwestora, jeśli w dacie orzekania nie posiada on takich uprawnień do władania obiektem budowlanym, które pozwoliłyby mu na wykonanie nakazu. Kryterium wyboru spośród trzech wymienionych w art. 52 ustawy Prawo budowlane podmiotów jest posiadanie tytułu prawnego umożliwiającego wykonanie decyzji. (por. wyrok NSA z 6 marca 2008 r., sygn. akt II OSK 158/07, LEX nr 468723, wyrok NSA z 4 lutego 2011 r., sygn. akt II OSK 247/10, LEX nr 1071219, wyrok NSA z dnia 15 maja 2012 r., sygn. akt II OSK 338/11, LEX nr 1219135)”. W rozważaniach nad tą linią orzeczniczą warto odnieść się jeszcze do wyroku Wojewódzkiego Sadu Administracyjnego w Poznaniu, z dnia 28 lutego 2013 r. sygn. IV SA/Po 857/12, w którym wskazano, iż „zgodnie z art. 52 ustawy inwestor, właściciel lub zarządca obiektu budowlanego jest obowiązany, na swój koszt dokonać czynności nakazanych w decyzji, o której mowa w art. 48 i art. 51 ustawy. W orzecznictwie przyjmuje się, że wybór adresata decyzji wymienionych w treści art. 52 ustawy, w tym decyzji o nakazie rozbiórki na podstawie art. 48 ust. 1 ustawy, jest uzależniony nie tylko od kolejności podmiotów wymienionych w jego treści, ale również od możliwości realizacji przez ten podmiot nałożonych przez niego obowiązków, a więc wykonalności samej decyzji w konkretnych okolicznościach danej sprawy. Nie można zatem orzec nakazu rozbiórki adresując go wyłącznie do inwestora, jeżeli w dacie orzekania nie posiada on takich uprawnień do władania obiektem budowlanym, które pozwoliłyby mu na wykonanie nakazu (por. wyr. WSA w Łodzi z dnia 8 listopada 2011 r., II SA/Łd 809/11, wyroki NSA z dnia 27.03.2007, II OSK 522/06, Lex nr 339391, z dnia 06.03.2008r., II OSK 158/07, Lex nr 468723, z dnia 04.02.2011r.,II OSK 247/10). Jeżeli bowiem inwestor utracił tytuł prawny do tej nieruchomości, to wówczas zgodnie z art. 52 ustawy, zobowiązanie należy skierować do aktualnego właściciela obiektu. (vide wyrok NSA z 15.05.2012r., II OSK 338/11)”. Wbrew jednakże wyrażonej w uzasadnieniu tego ostatniego wyroku tezie orzecznictwo sądów administracyjnych nie jest w zakresie określenia adresata decyzji o rozbiórce obiektu budowlanego jednolite. Przyczynkiem do dalszych rozważań może być, wydany jeszcze przed reformą sądownictwa administracyjnego, wyrok NSA w Rzeszowie z dnia 21 listopada 2001 r. sygn. SA/Rz 597/00, z którego wynika, iż nakaz rozbiórki może być skierowany również wobec inwestora, który nie jest właścicielem działki, na której zrealizowano określoną inwestycję. Zgodnie z wyrokiem Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie z dnia 5 października 2007 r. sygn. VII SA/Wa 1046/07 „przepis art. 52 Prawa budowlanego określa adresata rozbiórki przewidzianej w art. 48 ust. 1 Prawa budowlanego. Adresatem rozbiórki może być inwestor, właściciel lub zarządca obiektu budowlanego, którzy obowiązani są na swój koszt dokonać czynności nakazanych w decyzji rozbiórkowej. W niniejszej sprawie organy administracji publicznej nakaz rozbiórki skierowały do M. K., który wraz ze swoją matką ( w dniu wydania decyzji przez organ I instancji nie żyła) byli inwestorami budowy wiaty. Zatem nakaz rozbiórki skierowano zgodnie z w/w przepisem art. 52 ustawy Prawo budowlane. Wskazać należy, że usytuowanie wiaty objętej decyzją nakazującą rozbiórkę, na działce należącej obecnie do K. K. nie wpłynie na możliwość wykonania nakazu. Obecna właścicielka działki jest zainteresowana rozbiórką, co podkreślili sami skarżący w skardze do Sądu, a zatem udostępni teren na jej przeprowadzenie. Zdaniem Sądu, nałożenie przedmiotowego nakazu rozbiórki na K. K. byłoby dla niej nieuzasadnionym obciążeniem, narażałby ją na koszty i dolegliwą procedurę, stanowiłoby także nieuzasadnione zwolnienie inwestora, który działał w warunkach samowoli budowlanej i to on powinien ponieść wszystkie niedogodności związane z wykonaniem rozbiórki”. Podobny pogląd wyraził Wojewódzki Sąd Administracyjny w Olsztynie w wyroku z dnia 21 października 2008 r. sygn. II SA/Ol 583/08, z którego wynika, iż inwestor, który bez zgody właściciela nieruchomości dobudował do niej samowolnie wiatrołap, jest stroną wobec której należy wydać nakaz rozbiórki, bez względu na to, że nie posiada on tytułu prawnego do dysponowania nieruchomością. Naczelny Sąd Administracyjny rozpoznając skargę kasacyjną od tego wyroku oddalił ją wyrokiem z dnia 10 grudnia 2009 r. sygn. II OSK 1933/08 podnosząc argumenty tożsame z przedstawionymi wyżej. Stanowisko takie uwzględnił również Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie w wyrokach z dnia 11 stycznia 2011 r. sygn. VII SA/Wa 2086/10 i z dnia 4 lipca 2011 r. sygn. VII SA/Wa 1826/10 podnosząc, iż nakaz rozbiórki może zostać skierowany również wobec inwestora, który jest sprawcą samowoli budowlanej, a nie jest właścicielem nieruchomości. Również Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku z dnia 25 września 2012 r. sygn. II OSK 2317/11 wywiódł, iż „skonstruowanie tego przepisu (art. 52 p.b.) na zasadzie alternatywy pozwala na wysunięcie wniosku, że w pewnych sytuacjach zobowiązanym do likwidacji samowoli budowlanej będzie inwestor niebędący jednocześnie właścicielem nieruchomości. W orzecznictwie podkreśla się, że w pierwszej kolejności nakaz rozbiórki powinien być skierowany do inwestora, który jest sprawcą samowoli budowlanej (nie ulega również wątpliwości, że pojęcie inwestora w rozumieniu art. 52 pb oznacza w istocie sprawcę samowoli budowlanej), tym bardziej, iż rozbiórka obiektu budowlanego jest w istocie likwidacją stanu niezgodnego z prawem. W takim bowiem przypadku nałożenie nakazu rozbiórki na właściciela nieruchomości byłoby dla właściciela nieruchomości nieuzasadnionym obciążeniem, narażałoby go na koszty i dolegliwą procedurę, stanowiłoby również nieuzasadnione zwolnienie od takiego obowiązku inwestora, który działał w warunkach samowoli budowlanej i to on powinien ponieść wszystkie niedogodności związane z wykonaniem rozbiórki (por. wyroki NSA: z dnia 21 listopada 2001 r., SA/Rz 597/00, http://orzeczenia.nsa.gov.pl; z dnia 11 kwietnia 2000 r., II SA/Ka 2059/98, niepublikowany; z dnia 24 kwietnia 2003 r., IV SA 2930/2001; z dnia 1 kwietnia 2011 r., II OSK 576/10, oba opublikowane: http://orzeczenia.nsa.gov.pl)”. Nadto podkreślić należy, iż ta linia orzecznicza została zaaprobowana przez Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie, który w wyroku z dnia 8 kwietnia 2013 r. sygn. akt VIII SA/Wa 925/12 stwierdził, iż „odnosząc się do zarzutu niewłaściwego określenia podmiotu zobowiązanego do wykonania nałożonego obowiązku, to należy zauważyć, że zgodnie z treścią art. 52 ustawy Prawo budowlane inwestor, właściciel lub zarządca obiektu budowlanego jest obowiązany na swój koszt dokonać czynności nakazanych w decyzji, o której mowa w art. 48, art. 49b, art. 50a oraz art. 51. Przepis ten wskazuje więc wprost podmioty zobowiązane do dokonania czynności nakazanych decyzjami m.in. o nakazie rozbiórki obiektu budowlanego lub jego części, będącego w budowie albo wybudowanego bez wymaganego pozwolenia na budowę. Skonstruowanie tego przepisu na zasadzie alternatywy pozwala na wysunięcie wniosku, że w pewnych sytuacjach zobowiązanym do likwidacji samowoli budowlanej będzie inwestor niebędący jednocześnie właścicielem nieruchomości. Z taką sytuacją mamy właśnie do czynienia w rozpoznawanej sprawie. W orzecznictwie, jak i w doktrynie, podkreśla się, że w pierwszej kolejności nakaz rozbiórki powinien być skierowany do inwestora, który jest sprawcą samowoli budowlanej (por. wyroki Naczelnego Sądu Administracyjnego z dnia 21 listopada 2001 r., sygn. akt: SA/Rz 597/00; z dnia 11 kwietnia 2000 r., sygn. akt II SA/Ka 2059/98, niepubl., z dnia 3 marca 1999 r., sygn. akt IV SA 25/97, niepubl., z dnia 23 lipca 2009 r., sygn. akt: II OSK 1234/08; wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie z dnia 5 października 2007 r., sygn. akt: VII SA/Wa 1046/07; Z. Niewiadomski Prawo budowlane. Komentarz. Wydawnictwo C.H. Beck. Warszawa 2007. str. 555). Nie ulega również wątpliwości, że pojęcie inwestora w rozumieniu art. 52 Prawa budowlanego oznacza sprawcę samowoli budowlanej, tym bardziej, iż rozbiórka obiektu budowlanego jest w istocie likwidacją stanu niezgodnego z prawem. Pogląd, że w pewnych okolicznościach nakaz rozbiórki może zostać skierowany również do inwestora, który nie jest właścicielem nieruchomości, na której zrealizowano obiekt budowlany wyrażony już został w orzecznictwie sądów administracyjnych (por. powoływany już wyżej wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z dnia 21 listopada 2001 r., sygn. akt SA/Rz 597/00, LexPolonica nr 354876). Tak więc zasadą jest, że to inwestor, który wybudował samowolnie obiekt budowlany jest zobowiązany do jego rozbiórki i to on powinien ponieść wszelkie koszty związane z wykonaniem rozbiórki”. W świetle przywołanych tu orzeczeń należy przyjąć, iż możliwe jest orzeczenie nakazu rozbiórki obiektu budowlanego wobec inwestora, który w chwili orzekania nie dysponuje tytułem prawnym do dysponowania nieruchomością na cele budowlane, jeżeli w realiach danej sprawy obecny dysponent nieruchomości jest zainteresowany rozbiórką obiektu budowlanego i wyraża zamiar udostępnienia nieruchomości celem wykonania odpowiednich prac. Koncepcja ta uwzględnia nie tylko ideę prawa budowlanego i postępowania administracyjnego, ale jest też bliższa elastycznemu, zdroworozsądkowemu podejściu do wykładni przepisów prawa.

sobota, 26 kwietnia 2014

pokrzywdzony ... (cz.1)

Pokrzywdzony to zasadniczo kategoria zakorzeniona w prawie karnym, w prawie cywilnym występuje zasadniczo i odpowiednio poszkodowany. Pokrzywdzonym jest osoba fizyczna lub prawna, której dobro prawne zostało bezpośrednio naruszone lub zagrożone przez przestępstwo (art. 49 § 1 k.p.k.). Pokrzywdzonym może też być instytucja samorządowa, państwowa lub społeczna, choćby nie miała osobowości prawnej, za pokrzywdzonego uważa się też zakład ubezpieczeń w zakresie, w jakim pokrył szkodę wyrządzoną pokrzywdzonemu przez przestępstwo lub jest zobowiązany do jej pokrycia (art. 49 § 2 i 3 k.p.k.). Dalsze paragrafy art. 49 k.p.k. wskazują, które organy i w jakich sprawach mogą wykonywać prawa pokrzywdzonego. W dorobku judykatury przyjęło się, iż krąg pokrzywdzonych w rozumieniu art. 49 § 1 k.p.k. ograniczony jest zespołem znamion czynu będącego przedmiotem postępowania oraz czynów współukaranych (m.in. uchwała SN z dnia 15 września 1999 r. sygn. I KZP 26/99, Biul.SN 1999/9/12, czy też uchwała SN z dnia 21 grudnia 1999 r. sygn. I KZP 43/99). O tym, czy dana osoba jest w rozumieniu przepisów prawa pokrzywdzonym decyduje zatem nie to, czy prokurator wpisze ją na listę pokrzywdzonych, lecz zespól znamion przestępstwa, tj. prawo (m.in. postanowienie SN z dnia 21 października 2007 r. sygn. III KO 89/08). Pokrzywdzonym w procesie karnym może zostać zatem jedynie ten, kogo przestępstwo dotyka bezpośrednio (m.in. postanowienie SN z dnia 17 listopada 2008 r. sygn. II KK 108/05). Jakkolwiek poglądy na istotę tego, kto z mocy prawa jest pokrzywdzonym w procesie karnym są znane i zasadniczo nie podlegają koniunkturalnym wahaniom, to w praktyce zdarzają się sytuacje, które budzą emocje, a bywa, że często orzeczenia Sądu Najwyższego zapadają wbrew temu, czego „życzylibyśmy” sobie. Choć przykładów z praktyki można by pewnie mnożyć bez liku, tu pozwolę sobie przedstawić te, które sam uważam za popularne, często spotykane w praktyce. Fałszywe zeznania. Bywa, że w sprawie sądowej lub administracyjnej „ktoś coś plecie”, a że nie jest to zgodne z tym, co uważamy za prawdę zawiadamiamy prokuratora i niezależnie od tego jak to się dalej potoczy jako świadomi obywatele chcielibyśmy mieć wpływ na bieg wydarzeń i wgląd w akta. Tu jednak okazuje się, iż w orzecznictwie sądowym dominuje pogląd, iż ów wspomniany wyżej zawiadamiający nie jest pokrzywdzonym, a zatem nie przysługują mu uprawnienia procesowe (np. do zaskarżania orzeczeń). Odpowiedni pogląd przedstawił Sąd Najwyższy np. w postanowieniu z dnia 01 kwietnia 2005 r. sygn. IV KK 42/05. Znane jest co prawda stanowisko Sądu Najwyższego dopuszczające uznanie osoby za pokrzywdzoną w sprawie o czyn z art. 233 § 1 k.k., ale uchodzi ono za niszowe (vide: postanowienie SN z dnia 23 kwietnia 2002 r. sygn. I KZP 10/02). Podobną sytuację prawną mamy w przypadku prowadzenia postępowania karnego o czyny z art. 270 k.k. i nast. wymienione w rozdziale XXXIV Kodeksu karnego (m.in. wyrok SN z dnia 03 października 2013 r. sygn. II KK 117/13, Biul.PK 2013/11/8, postanowienie SN z dnia 24 maja 2011 r. sygn. II KK 13/11, postanowienie SN z dnia 30 września 2013 r. sygn. IV KK 209/13). Z porównywalnymi problemami możemy spotkać się przy okazji postępowań karnych prowadzonych o przestępstwa przeciwko działalności instytucji państwowych i samorządowych oraz przeciwko wymiarowi sprawiedliwości (m.in. uchwała SN z dnia 21 października 2003 r. sygn. I KZP 29/03, Biul.SN 2003/10/17, postanowienie SN z dnia 23 września 2008 r. sygn. I KZP 16/08, Biul.SN 2008/10/21, postanowienie SA w Katowicach z dnia 17 marca 2010 r. sygn. II AKz 107/10, KZS 2010/6/64). W pewnym zakresie symptomatycznym jest wyrok SN z dnia 23 lipca 2008 r. sygn. V KK 377/07, w którym stwierdzono m.in., iż „ani rodziców ofiary zabójstwa, ani jego żony nie można na gruncie przepisów karnoprocesowych uznać za osoby pokrzywdzone. Pokrzywdzonym jest bowiem jedynie ten, kogo dobro prawne jest bezpośrednio naruszone lub zagrożone przez dane przestępstwo (art. 49 § 1 k.p.k.). Przestępstwo zabójstwa jako chroniące życie człowieka dotknęło bezpośrednio jedynie jego ofiarę, najbliżsi zaś jedynie pośrednio zostali nim dotknięci w zakresie swego zdrowia, w tym i psychiki”. Przedstawiona tu tylko wycinkowo problematyka dotycząca funkcjonowania instytucji pokrzywdzonego w polskich realiach prawnych pozwala na konstatację, że być może należałoby dokonać zmian w funkcjonowaniu wymiaru sprawiedliwości tak, by osoby, które potrafią wykazać, że przestępstwo dotyczy ich mogły stać się pokrzywdzonymi. Informacje zamieszczone w tym blogu nie mają charakteru porad prawnych, zawierają też tylko poglądy autora, zaś wskazane orzeczenia przed ich wykorzystaniem należy przeczytać samodzielnie. Zamieszczone informacje nie obejmują też całej problematyki związanej z tym, kto i kiedy może być pokrzywdzonym. Trzeba też pamiętać, iż to, czy ktoś jest pokrzywdzonym zależy od realiów konkretnej sprawy oraz to, że empatię wymyślono znacznie później niż prawo karne.

wtorek, 18 lutego 2014

zwrot wywłaszczonej nieruchomości

Zgodnie z art. 136. ust. 1 ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o gospodarce nieruchomościami (t.j. Dz.U. z 2010 r., Nr 102, poz. 651 ze zm., dalej u.g.n.) nieruchomość wywłaszczona nie może być użyta na cel inny niż określony w decyzji o wywłaszczeniu, z uwzględnieniem art. 137, chyba że poprzedni właściciel lub jego spadkobierca nie złożą wniosku o zwrot tej nieruchomości. Z ustępu drugiego tego artykułu wynika natomiast, iż w razie powzięcia zamiaru użycia wywłaszczonej nieruchomości lub jej części na inny cel niż określony w decyzji o wywłaszczeniu, właściwy organ zawiadamia poprzedniego właściciela lub jego spadkobiercę o tym zamiarze, informując równocześnie o możliwości zwrotu wywłaszczonej nieruchomości. Przepis ust. 3 stanowi, iż poprzedni właściciel lub jego spadkobierca mogą żądać zwrotu wywłaszczonej nieruchomości lub jej części, jeżeli, stosownie do przepisu art. 137 u.g.n., stała się ona zbędna na cel określony w decyzji o wywłaszczeniu. Z wnioskiem o zwrot nieruchomości lub jej części występuje się do starosty, wykonującego zadanie z zakresu administracji rządowej, który zawiadamia o tym właściwy organ. Warunkiem zwrotu nieruchomości jest zwrot przez poprzedniego właściciela lub jego spadkobiercę odszkodowania lub nieruchomości zamiennej stosownie do art. 140. Natomiast zgodnie z art. 137 ust. 1 u.g.n. nieruchomość uznaje się za zbędną na cel określony w decyzji o wywłaszczeniu, jeżeli: 1) pomimo upływu 7 lat od dnia, w którym decyzja o wywłaszczeniu stała się ostateczna, nie rozpoczęto prac związanych z realizacją tego celu albo 2) pomimo upływu 10 lat od dnia, w którym decyzja o wywłaszczeniu stała się ostateczna, cel ten nie został zrealizowany. Ustęp drugi tego artykułu stanowi, że w przypadku, o którym mowa w ust. 1 pkt 2, cel wywłaszczenia został zrealizowany tylko na części wywłaszczonej nieruchomości, zwrotowi podlega pozostała część. Roszczenie przewidziane w art. 136 ust. 3 u.g.n. nie przysługuje jednak, jeżeli przed dniem 01 stycznia 1998 r. nieruchomość została sprzedana albo ustanowiono na niej prawo użytkowania wieczystego na rzecz osoby trzeciej i prawo to zostało ujawnione w księdze wieczystej (art. 229 u.g.n.) a wygasa, jeżeli w terminie 3 miesięcy od otrzymania zawiadomienia o możliwości zwrotu poprzedni właściciel lub jego spadkobierca nie złożył wniosku o zwrot wywłaszczonej nieruchomości (art. 136 ust. 5 u.g.n.). Pierwotnie, jeszcze przed reformą sądownictwa administracyjnego ukształtował się pogląd zgodnie z którym tylko wówczas, gdy właścicielem nieruchomości jest Skarb Państwa albo gmina może być w ogóle rozważana kwestia zwrotu tej nieruchomości poprzedniemu właścicielowi lub jego spadkobiercy. Pogląd taki wyłożono m.in. w wyroku NSA z dnia 06 lutego 2003 r. sygn. I SA 2061/01 (Lex 137817), gdzie wywiedziono, iż „z przepisu art. 136 ust. 3 ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o gospodarce nieruchomościami wynika, że poprzedni właściciel może żądać zwrotu wywłaszczonej nieruchomości lub jej części, jeżeli stała się ona zbędna na cel określony w decyzji o wywłaszczeniu. Temu uprawnieniu poprzedniego właściciela odpowiada obowiązek zwrotu nieruchomości przez podmiot, na rzecz którego nastąpiło wywłaszczenie, czyli Skarb Państwa lub gminę. Mimo cywilnoprawnego charakteru - chodzi o przeniesienie prawa własności wywłaszczonej nieruchomości na rzecz poprzedniego właściciela - uprawnienie do żądania zwrotu może być realizowane na drodze postępowania administracyjnego. Ostateczna decyzja administracyjna w przedmiocie zwrotu nieruchomości ma skutek konstytutywny, wywołuje skutek rzeczowy w postaci przejścia prawa własności na poprzedniego właściciela i stanowi podstawę wpisu w księdze wieczystej. Z tych względów postępowanie administracyjne o zwrot wywłaszczonej nieruchomości może się toczyć, jeżeli istnieje niebudzący wątpliwości stan prawny, z którego wynika, że Skarb Państwa (albo gmina) jest właścicielem nieruchomości. Tylko wówczas może być rozważana bowiem sprawa zwrotu, a więc przeniesienia własności nieruchomości na rzecz poprzedniego właściciela, bądź też odmowy jej zwrotu”. Następnie, już po reformie sądownictwa administracyjnego, Wojewódzki Sąd Administracyjny w Białymstoku w wyroku z dnia 11 marca 2008 r. sygn. II SA/Bk 62/08 zawarł tezę, iż „pomimo wystąpienia przesłanek z art. 136 § 3 i art. 137 ustawy o gospodarce nieruchomościami, do zwrotu wywłaszczonej nieruchomości, nie jest on możliwy w przypadku, gdy w chwili rozpatrywania wniosku o zwrot przedmiotowa nieruchomość nie jest we władaniu Skarbu Państwa lub gminy, a stanowi własność osób trzecich. Inne rozumowanie powodowałoby daleko idące skutki, naruszając tym samym istniejący porządek prawny” (ten i pozostałe wyroki: orzeczenia.nsa.gov.pl). Podobnie Wojewódzki Sąd Administracyjny w Lublinie w wyroku z dnia 11 maja 2010 r. sygn. II SA/Lu 128/10 stwierdził, iż „w sytuacji zaś, gdy wywłaszczona nieruchomość nie stanowi własności Skarbu Państwa lub jednostki samorządu terytorialnego, brak jest możliwości zwrotu takiej nieruchomości. Z całą stanowczością bowiem podkreślić należy, iż możliwość orzeczenia o zwrocie wywłaszczonej nieruchomości na rzecz uprzedniego właściciela istnieje tylko wówczas, gdy w chwili rozstrzygania sprawy nieruchomość ta stanowi własność Skarbu Państwa lub jednostki samorządu terytorialnego. Przeniesienie prawa własności takiej nieruchomości na rzecz osoby trzeciej stanowi zatem negatywną przesłankę dla uwzględnienia roszczenia uprzedniego właściciela o zwrot nieruchomości z uwagi choćby na niewykonalność decyzji stanowiącej o zwrocie takiej nieruchomości”. Dalej w wyroku tym wskazano, że o ile w toku sprawy wszczętej na podstawie art. 136 ust. 3 u.g.n. ujawni się okoliczność, iż wywłaszczona nieruchomość została sprzedana albo oddana w użytkowanie wieczyste to postępowanie administracyjne podlega umorzeniu jako bezprzedmiotowe (art. 105 § 1 k.p.a.). Również Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku z dnia 04 stycznia 2011 r. sygn. I OSK 336/10 stwierdził, że „utrata przez Skarb Państwa lub gminę prawa dysponowania wywłaszczoną nieruchomością, z uwagi na ustanowienie na niej prawa użytkowania wieczystego, zwłaszcza jeśli prawo to stało się następnie przedmiotem obrotu prawnego, w istocie rzeczy skutkuje tym, że przestaje istnieć nieruchomość, w stosunku do której można - co do zasady – orzec o jej zwrocie. Wszelkie ustalenia bowiem, dokonywane na podstawie art. 136 i 137 ustawy o gospodarce nieruchomościami, mają w takim przypadku znaczenie tylko teoretyczne. Nawet przy ustaleniu, że żądanie zwrotu nieruchomości, z uwagi na treść przepisów ustawy o gospodarce nieruchomościami, jest uzasadnione, to z uwagi na fakt ustanowienia na nieruchomości prawa użytkowania wieczystego, nie jest to prawnie możliwe. Trzeba zatem z tego względu przyjąć, że w takiej sytuacji zachodzi bezprzedmiotowość postępowania o zwrot nieruchomości, o której mowa w art. 105 § 1 k.p.a., gdyż przestała istnieć możliwość przyznania stronie prawa do tej nieruchomości”. Dwa ostatnie z cytowanych rozstrzygnięć aprobują pogląd zgodnie z którym konsekwencją braku faktycznej możliwości zwrotu nieruchomości powinno być umorzenie postępowania administracyjnego jako bezprzedmiotowego. Pogląd co do umorzenia postępowania z zwrot wywłaszczonej nieruchomości jako bezprzedmiotowego pojawia się w orzecznictwa sądowoadministracyjnym na kanwie grupy spraw, w których w toku postępowania ujawniono, iż nieruchomość, której dotyczy wniosek o zwrot była przedmiotem obrotu prawnego i w chwili orzekania nie jest już we władaniu Skarbu Państwa lub gminy. W kolejnym wyroku z dnia 18 lipca 2012 r. sygn. I OSK 1039/11 Naczelny Sąd Administracyjny wywiódł, iż „trafna jest ocena prawna Sądu administracyjnego I instancji, że decyzje organów obu instancji odpowiadają prawu, ponieważ ani Skarb Państwa ani gmina nie są już właścicielami przedmiotowej nieruchomości, co zostało potwierdzone prawomocnym wyrokiem sądu cywilnego. Nie można bowiem zwrócić wywłaszczonej nieruchomości, choćby zostały spełnione przesłanki pozytywne jej zwrotu (136-137 u.g.n.) i nie zachodziła przesłanka negatywna wskazana w art. 229 u.g.n., jeżeli w dacie wydawania decyzji jest ona własnością osoby trzeciej, albowiem organy administracji publicznej nie mają kompetencji do orzekania w przedmiocie nieruchomości, stanowiących własność prywatną, z wyjątkiem przypadków wynikających z przepisów szczególnych. Taki jednak przypadek nie zachodzi w niniejszej sprawie”. Podobne stanowisko zawarł Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku z dnia 14 września 2011 r. sygn. I OSK 1548/10 wskazując, „że na podstawie art. 136 ust. 3 ustawy o gospodarce nieruchomościami możliwy jest zwrot nieruchomości w przypadku, gdy równocześnie zostaną spełnione dwie przesłanki: nieruchomość okazała się zbędna na cel określony w decyzji o jej wywłaszczeniu oraz stan prawny aktualny w chwili orzekania nie stanowi przeszkody do jej zwrotu poprzedniemu właścicielowi. Nie jest natomiast dopuszczalne wydanie decyzji o zwrocie nieruchomości, jeżeli Skarb Państwa lub gmina nie władają nieruchomością. Oznacza to, że fakt zadysponowania przez Skarb Państwa lub jednostkę samorządu terytorialnego wywłaszczoną nieruchomością przez jej zbycie umową cywilnoprawną na rzecz osób trzecich powoduje, że roszczenie o zwrot przysługujące byłemu właścicielowi z art. 136 ust. 3 ustawy o gospodarce nieruchomościami staje się bezskuteczne i wnioskowana do zwrotu nieruchomość nie może zostać zwrócona. Taka interpretacja tego przepisu odnosi się również do sytuacji, w której nastąpiło przeniesienie w formie aportu nieruchomości na rzecz spółki”. Następnie w wyroku z dnia 21 marca 2013 r. sygn. I OSK 1348/12 Naczelny Sąd Administracyjny „podzielił poglądy wyrażone w wyrokach NSA z dnia 18 lipca 2012 r. sygn. I OSK 1039/11 (LexPolonica 3967308) oraz w wyroku z dnia 14 września 2011 r. sygn. I OSK 1548/10 (LexPolonica 3038414), że fakt zadysponowania przez Skarb Państwa lub jednostkę samorządu terytorialnego wywłaszczoną nieruchomością przez jej zbycie umową cywilnoprawną na rzecz osób trzecich powoduje, że roszczenie o zwrot przysługujące byłemu właścicielowi z art. 136 ust. 3 u.g.n. staje się bezskuteczne i wnioskowana do zwrotu nieruchomość nie może być zwrócona”. W kolejnym wyroku, również z 12 marca 2013 r. sygn. I OSK 1722/12 powołując się m.in. na uregulowania zawarte w Konstytucji wywodząc co prawda, iż „z treści normatywnej art. 21 ust. 2 Konstytucji wynika zatem, że regulacja ustawowa zgodna z konstytucyjnym standardem dopuszczalności wywłaszczenia musi uwzględniać wymienione przesłanki. Brzmienie art. 21 ust. 2 Konstytucji nie przewiduje expressis verbis obowiązku organów władzy publicznej do zwrotu nieruchomości wywłaszczonych lub w inny sposób przejętych przez Państwo, w szczególności tych nieruchomości, które zostały przejęte z naruszeniem konstytucyjnych zasad nabywania praw majątkowych. W wyroku z dnia 24 października 2001 r. (sygn. akt SK 22/01, publ. OTK ZU nr 7/2001, poz. 216) Trybunał Konstytucyjny wskazał jednak, że zasadę zwrotu wywłaszczonych nieruchomości należy traktować jako "oczywistą konsekwencję" obowiązywania przesłanek dopuszczalności wywłaszczenia określonych w art. 21 ust. 2 Konstytucji. Zdaniem Trybunału Konstytucyjnego, zasada ta wynika stąd, iż obowiązujące w chwili wywłaszczenia regulacje prawne dotyczące powstania obowiązku zwrotu wywłaszczanych nieruchomości wpływają na dookreślenie przesłanek dopuszczalności samego wywłaszczenia. Celem przepisów o zwrocie wywłaszczonych praw jest określenie zakresu dopuszczalnej ingerencji w prawo własności, a także stworzenie możliwości zniesienia skutków tej wyjątkowej ingerencji, jeżeli okazała się pozbawiona wymaganego konstytucyjnego uzasadnienia. Treść upoważnienia Państwa do dokonywania wywłaszczenia pozostaje w komplementarnym związku z gwarancjami własności ujętymi w art. 21 ust. 1 Konstytucji. Przepis ten gwarantuje i zabezpiecza konkretny stan majątkowy obywateli. Obywatele muszą jednak, ze względu na brzmienie art. 21 ust. 2 Konstytucji, znosić ingerencję Państwa w sferę prywatnej własności. Z nakazu ochrony własności oraz innych praw majątkowych, który statuują art. 21 ust. 1 i art. 64 ust. 1 Konstytucji, wynikają określone obowiązki ustawodawcy zwykłego. Chodzi przede wszystkim o pozytywny obowiązek stanowienia przepisów i procedur udzielających ochrony prawnej prawom majątkowym oraz o negatywny obowiązek ustawodawcy powstrzymywania się od wprowadzania regulacji, które owe prawa mogłyby pozbawiać ochrony prawnej lub też ochronę tę ograniczać. Toteż, zgodnie z art. 21 ust. 2 Konstytucji, wywłaszczenie jest dopuszczalne tylko na cele publiczne. "Cele publiczne" nie zostały wprawdzie zdefiniowane w samej Konstytucji, jednak z systemowej wykładni art. 21 ust. 2 Konstytucji wynika, że są to cele ponadjednostkowe, zbiorowe, pozostające w pewnej opozycji do prywatnego interesu indywidualnego obywatela” konkludując jednakże stwierdzeniem, że „odstąpienie od pierwotnych zamierzeń przez wywłaszczyciela nie może oznaczać, że nabyte w trybie wywłaszczenia prawo własności nieruchomości nie podlega ochronie. Jeśli wywłaszczona nieruchomość zostaje zbyta, choćby pod tytułem darmym, to jedynie z woli właściciela staje się przedmiotem obrotu i niezależnie od tego, czy cel wywłaszczenia jest kontynuowany przez nabywcę nieruchomości czy też nie, prawo nabywcy wywłaszczonej nieruchomości także winno korzystać z konstytucyjnej ochrony własności”. Wskazano dalej, iż zgodnie art. 21 ust. 2 Konstytucji RP wywłaszczenie jest z nią zgodne, jeżeli jest dokonywane „za słusznym odszkodowaniem” oraz, że gwarancja konstytucyjna odnosi się tu do konieczności wypłacenia odszkodowania. W wyroku tym podkreślono również, iż „jeżeli ważność lub skuteczność decyzji o wywłaszczeniu nie została podważona we właściwym postępowaniu, samo zaprzestanie realizacji celu wywłaszczenia nie zmienia oceny prawidłowości dokonanego przed laty wywłaszczenia nieruchomości i przekazania jej do wykorzystywania zgodnie z treścią decyzji wywłaszczeniowej. Nawet po zaprzestaniu wykonywania celu publicznego, dokonane w przeszłości wywłaszczenie należy nadal uważać za "konieczne" i "niezbędne" dla realizacji celu publicznego, którego dalsza realizacja została porzucona, a w takiej sytuacji prawo własności wywłaszczonej nieruchomości z uwagi na wcześniejszy nią obrót i rozdysponowanie nie podlega zwrotowi. Oceny tej nie może zmieniać niepowiadomienie byłego właściciela nieruchomości lub jego następcy prawnego o zamiarze przeznaczenia nieruchomości na inny cel, niż cel wywłaszczenia, wszak nie jest to obwarowane sankcją pozwalającą wzruszyć skutki czynności cywilnoprawnych rozporządzających tą nieruchomością. Umowa cywilnoprawna zawarta z naruszeniem tego obowiązku nie jest umową nieważną. Artykuł 21 ust. 2 Konstytucji pozwala także wywłaszczycielowi korzystać z nieruchomości również poprzez możliwość jej zbycia w sytuacji, gdy odstępuje on od pierwotnych zamierzeń realizacyjnych. Z kolei "dostępność środków prawnych" nie może pozbawiać wywłaszczyciela swobody decydowania o celu wywłaszczenia, wszak ta sfera także korzysta z konstytucyjnej ochrony własności. Zaznaczyć jednak należy, że pierwotny cel publiczny, dla realizacji którego nastąpiło wywłaszczenie, musi być realny i prawdziwy, nie zaś stanowić pretekst dla późniejszego rozporządzenia nieruchomością”. Odmienna linia orzecznicza została ukształtowana wyrokiem Naczelnego Sądu Administracyjnego z dnia 29 sierpnia 2006 r. sygn. I OSK 879/05, gdzie podkreślono, iż „w tej sytuacji jedynie ubocznie zauważyć należy, że zgodnie z art. 136 ust. 3 u.g.n. materialnoprawną przesłanką zwrotu wywłaszczonej nieruchomości na rzecz jej byłego właściciela lub następcy prawnego jest zbędność nieruchomości na cel wywłaszczenia. Takiego materialnoprawnego wymogu nie stanowi zaś kwestia władania nieruchomością. Podstawowe znaczenie dla toku postępowania ma zatem ustalenie, czy wywłaszczona nieruchomość stała się zbędna na cel określony w decyzji o wywłaszczeniu, a więc czy w dniu złożenia przez uprawnionego wniosku został zrealizowany cel wskazany w decyzji wywłaszczeniowej. Natomiast to, iż Skarb Państwa lub gmina nie władają wywłaszczoną nieruchomością, ma tylko takie znaczenie, że organ orzekający nie może do czasu przejęcia jej we władanie wydać decyzji pozytywnej, tj. orzekającej o zwrocie. Skarb Państwa lub gmina, które z naruszeniem zakazu przewidzianego w art. 136 ust. 1 ugn utraciły własność wywłaszczonej nieruchomości, nie mogą skutków tych niezgodnych z prawem działań przerzucać wyłącznie na byłego właściciela (następcę prawnego) nieruchomości. To przede wszystkim na organie spoczywa obowiązek doprowadzenia do stanu, w którym Skarb Państwa lub gmina na powrót władają i są właścicielami nieruchomości podlegającej zwrotowi. Do czasu zakończenia takich działań postępowanie w przedmiocie zwrotu wywłaszczonej nieruchomości, powinno zostać zawieszone na podstawie art. 97 § 1 pkt. 4 kpa, na co słusznie zwrócił uwagę WSA w Krakowie, uchylając decyzje Wojewody Małopolskiego i organu I instancji”. Podobne stanowisko zawarł naczelny Sąd Administracyjny w wyroku 26 marca 2008 r. sygn. I OSK 491/07 oraz wyroku z dnia 10 lipca 2008 r. sygn. I OSK 557/07. W wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego z dnia 26 czerwca 2008 r. sygn. I OSK 1054/07 wywiedziono natomiast jednoznacznie, iż „wyzbycie się wywłaszczonej nieruchomości przez Skarb Państwa bądź jednostkę samorządu terytorialnego nie stanowi przeszkody do dochodzenia zwrotu nieruchomości, a zwłaszcza nie jest dopuszczalne uznanie za taką przeszkodę wyzbycie się nieruchomości w sposób urągający zasadom określonym w art. 136 ustawy o gospodarce nieruchomościami. W orzecznictwie sądowoadministracyjnym podkreśla się, iż okoliczność wyzbycia się nieruchomości nie może pociągać za sobą negatywnych skutków dla osoby występującej z roszczeniem o jej zwrot (por. wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z dnia 29 sierpnia 2006 r. o sygn. akt I OSK 879/05). Tym samym, nawet jeśli nieruchomość nie pozostaje we władaniu Skarbu Państwa, a nie zachodzą przeszkody, o których mowa w art. 229 ustawy o gospodarce nieruchomościami, złożenie przez poprzedniego właściciela lub jego spadkobiercę wniosku o zwrot wywłaszczonej nieruchomości nie wyłącza powinności organu administracji, do którego wpłynął wniosek, przeprowadzenia postępowania wyjaśniającego w zakresie zbędności nieruchomości na cel wywłaszczenia, o której mowa w art. 137 ustawy. Na uwagę zasługuje bowiem okoliczność, iż jedyną przesłanką zwrotu wywłaszczonej nieruchomości jest jej zbędność na cel wywłaszczenia, zaś analiza przepisów daje podstawę do twierdzenia, że warunkiem zwrotu ustawodawca nie uczynił bez wątpienia władania nieruchomością przez Skarb Państwa”. Dalej w tym wyroku podniesiono, iż kwestię wstępną w rozumieniu art. 97 § 1 pkt 4 k.p.a. stanowi natomiast rozstrzygnięcie co do ważności czynności prawnych, w wyniku których Skarb Państwa lub jednostka samorządu terytorialnego rozporządziły wywłaszczoną nieruchomością. W kolejnym wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego z dnia 06 listopada 2008 r. sygn. I OSK 1477/07 przychylając się do przytoczonej już wyżej argumentacji powołano się również na to, iż „zasada zwrotu wywłaszczonej nieruchomości, jeżeli nieruchomość ta nie została użyta na ten cel publiczny, który był przesłanką jej wywłaszczenia, ma rangę konstytucyjną i jest "oczywistą konsekwencją art. 21 ust. 2 Konstytucji", na co zwrócił uwagę Trybunał Konstytucyjny, między innymi w wyroku z 24 października 2001 r. sygn. akt SK 22/01, OTK nr 7/2001, poz. 216 oraz w wyroku z dnia 3 kwietnia 2008 r., sygn. akt K 6/05. OTK-A 2008/3/41. Realizacja tej zasady wyraża się w tym, że w razie zamiaru użycia wywłaszczonej nieruchomości na inny cel niż określony w decyzji o wywłaszczeniu, właściwy organ jest zobowiązany zawiadomić o tym poprzedniego właściciela lub jego spadkobierców, którym przysługuje roszczenie o zwrot nieruchomości. Naruszenie tego obowiązku przez organ, a to właśnie miało miejsce w rozpoznawanej sprawie, nie może prowadzić do podważenia samej istoty konstytucyjnego prawa żądania zwrotu nieruchomości i uzasadniać przerzucenia skutków tego naruszenia wyłącznie na poprzedniego właściciela lub jego spadkobierców - wyrok NSA z 10 lipca 2008 r., I OSK 557/07, niepublikowany”. Przywołana linia orzecznicza znalazła zastosowanie w wyroku Wojewódzkiego Sadu Administracyjnego w Krakowie z dnia 25 marca 2009 r. sygn. II SA/Kr 1243/08, co do którego wniesiona skarga kasacyjna została oddalono wyrokiem Naczelnego Sądu Administracyjnego z dnia 08 czerwca 2010 r. sygn. I OSK 1068/09, przy czym zauważyć należy, iż rozważania dotyczące skargi kasacyjnej koncentrują się na rozstrzyganiu kwestii nie związanych z tym wnioskiem. Również w wyroku z dnia 17 lutego 2012 r. sygn. I OSK 1952/11 Naczelny Sąd Administracyjny uznał, iż podstawą odmowy zwrotu wywłaszczonej nieruchomości nie może być zbycie nieruchomości wywłaszczonej, tym bardziej gdy odbyło się z naruszeniem art. 136 ust. 3 u.g.n. Przedstawiając dorobek orzeczniczy tej linii warto przywołać również wyroki Naczelnego Sądu Administracyjnego z dnia 12 kwietnia 2013 r. sygn. I OSK 2139/11, z dnia 08 maja 2013 r. sygn. I OSK 2485/11 i z dnia 12 czerwca 2013 r. sygn. I OSK 367/12 jednoznacznie wskazujące na to, iż w razie spełnienia przesłanek do zwrotu wywłaszczonej nieruchomości nie można odmówić zwrotu dlatego, iż nieruchomość ta została zbyta, tym bardziej jeśli do obrotu nieruchomością doszło z naruszeniem prawa. W większości wyroków tej linii orzeczniczej wskazuje się zresztą, iż kwestia związana z dysponowaniem przez Skarb Państwa lub jednostkę samorządu terytorialnego wywłaszczaną nieruchomością stanowi kwestię wstępną w rozumieniu art. 97 § 1 pkt 4 k.p.a. W kontekście poczynionych rozważań podkreślić należy, iż w żadnym z cytowanych wyroków nie zachodzi przesłanka negatywna zawrotu nieruchomości wymieniona w art. 229 u.g.n., nie ma też miejsca stan rzeczy określony normą art. 136 ust. 5 u.g.n., w którym roszczenie o zwrot nieruchomości wygasło. Brak stabilnej linii orzeczniczej dotyczącej stosowania przepisów w art. 136 ust. 3 ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o gospodarce nieruchomościami (t.j. Dz.U. z 2010 r., Nr 102, poz. 651 ze zm.) w zw. z art. 137 tej ustawy jest dostrzegany w piśmiennictwie (m.in. Geodeta. Magazyn Geoinformacyjny nr 9 (106), wrzesień 2011 r., s. 40 – 45). Istotą różnic w stosowaniu przepisów są odmienne poglądy poszczególnych składów orzeczniczych odnośnie tego, jaki wpływ na bieg postępowania o zwrot nieruchomości ma zbycie po dniu 01 stycznia 1998 r. nieruchomości wywłaszczonej osobie trzeciej z pominięciem zawiadomienia poprzedniego właściciela lub jego spadkobiercy. Pierwsza linia orzecznicza stoi na stanowisku, iż w takim przypadku zwrot wywłaszczonej nieruchomości nie jest możliwy, przy czym część judykatury wywodzi, iż wobec bezprzedmiotowości wniosku (brak we władaniu Skarbu Państwa lub jednostki samorządu terytorialnego nieruchomości będącej przedmiotem wniosku) postępowanie w sprawie podlega umorzeniu.Druga z przedstawionych linii orzeczniczych akcentuje brak możliwości wydania decyzji odmownej lub umarzającej w razie spełnienia wynikających z ustawy przesłanek dotyczących zwrotu nieruchomości (art. 136, 137 oraz a contrario art. 229)

środa, 29 stycznia 2014

doręczanie korespondencji z sądów i prokuratur - krytycznie

Od początku 2014 r. pocztę z sądów i prokuratur doręcza PGP S.A. Rozwiązanie to budzi poważne wątpliwości następujących przyczyn: 1. spora część tzw. punktów awizowania to mikroprzedsiębiorcy, a dokładniej jednoosobowe działalności gospodarcze (np. kioski Ruchu, itp.), zatem w razie nagłej choroby, zgonu, innego choćby częściowego i niezawinionego zakłócenia funkcjonowania przedsiębiorcy podmiot taki nie dysponuje odpowiednim zapleczem kadrowym, by móc bezproblemowo realizować usługę doręczeniową korespondencji sądowej, 2. znaczna część tzw. punktów awizowania to podmioty funkcjonujące wyłącznie pomiędzy poniedziałkiem a piątkiem, w godzinach od 07:30/08:00 do 15:30/17:00, zatem w okresie kiedy większość osób udaje się do pracy, pracując zarabia nie tylko na własne utrzymanie, ale również utrzymuje Rzeczpospolitą Polską płacąc podatki lub wraca z pracy do domu. Taki standard funkcjonowania uniemożliwia tym ludziom odbiór korespondencji. Przedstawione uwagi krytyczne wywołują bezpośredni wpływ bynajmniej nie na Ministra Sprawiedliwości odpowiedzialnego za należyte określenie warunków przetargu, ale w stosunku do ludzi (podatników), co przekłada się na ich sytuację prawną i materialną. W dyskusji o doręczeniach korespondencji z sądów i prokuratur media zauważają sklepy monopolowe, sex shopy oraz inne miejsca, w których nie powinno się doręczać korespondencji urzędowej, bo zestawienie sklepu monopolowego lub sex shopu z wezwaniem do sądu „daje” newsa, a pomijają istotę problemu. Nie da się co prawda nie zauważyć lokalnej „plotkonośności” doręczania pism z sądu lub prokuratury w sklepie, czy kiosku ruchu, ale to kwestia natury moralnej, obyczajowej, a nie prawnej. Kwestią zupełnie pomijaną jest natomiast wpływ ewentualnej wadliwości działania „nowego systemu” na los pojedynczego obywatela i spojrzenie na jego los przez pryzmat „akceptowalengo poziomu skarg”. Otóż zasadniczo każda procedura, a w szczególności administracyjna, cywilna i karna zawiera przepisy o tzw. doręczeniu zastępczym. W każdym postępowaniu prowadzonym na podstawie ustaw są one konieczne, bo inaczej organy administracji i wymiaru sprawiedliwości nie potrafiłyby zakończyć większości spraw (strony, osoby zainteresowane, świadkowie sabotowaliby wezwania, itp.). O ile jednak udział obywateli w postępowaniu karnym lub nawet administracyjnym jest lub bywa wymagany (obligatoryjny) to postępowanie cywilne zasadniczo nie wymaga osobistej aktywności stron (zainteresowanych). Dlatego też instytucja doręczenia zastępczego (dostrzeżona i krytykowana ostatnio przy okazji publikacji o elektronicznym postępowaniu upominawczym) w postępowaniu cywilnym, w sensie określonym w Kodeksie postępowania cywilnego, wywołuje skutki na przyszłość (np. uprawomocnia się nakaz zapłaty, bezskutecznie upływa termin do wniesienia apelacji). Pozwany może co prawda wnieść skargę o wznowienie postępowania, ale wtedy przynajmniej częściowo na niego zostaje przerzucony ciężar dowodzenia i ponoszenia kosztów, a poza tym to, czy postępowanie zostanie wznowione zależy od sądu, a stronę obciążają wady wniesionej skargi. Nie można też pomijać kwestii jakości pracy doręczycieli i ich uczciwości. Inną motywację do pracy ma osoba legalnie zatrudniona na umowę o pracę, dla której doręczenie korespondencji stanowi główne źródło dochodu, a inną osoba, czasami zatrudniona na umowę „śmieciową” lub nielegalnie, dla której wydawanie korespondencji stanowi uboczne źródło dochodu. Porównanie Polski do np. Szwecji i Norwegii nie wytrzymuje krytyki, bo inaczej wyglądają chociażby skandynawskie standardy moralne obowiązujące polityków (niektórzy być może pamiętają „skandal” związany z tym, że szwedzki minister zapłacił rządową karta kredytową za prywatną kolację, co skończyło się jego dymisją pomimo tego, że następnego ranka spłacił należną kwotę) i uczciwość obywateli, zaś w Norwegii można w internecie sprawdzić wysokość zarobków, w obu krajach jest zresztą dużo mniejsza niż w Polsce gęstość zaludnienia). W świetle ostatnich doniesień medialnych związanych m.in. z zastrzeżeniami adwokatury poważne wątpliwości budzi zachowanie tajemnicy korespondencji lub to czy jest ona nieuszkodzona. Co najmniej niepoważne jest też doręczanie pism „hurtem” (bo taniej ?), bo każdy adwokat musi mieć czas na przygotowanie się do rozprawy i przemyślenie strategii. Na koniec wypada zauważyć, iż w Polsce nie ma tradycji doręczania korespondencji urzędowej inaczej, niż przez pocztę. Sam nie tak dawno (skutecznie mam nadzieję) przekonywałem mój lokalny urząd miejski, by nie doręczano mi korespondencji przez woźnego właśnie dlatego, że pracuję i realnie jest jestem w stanie jej odebrać, a do urzędu mam dużo dalej niż na pocztę i tam – w uzrędzie - nie mogę odebrać korespondencji po południu.