mojacukrzyca.org

Moja Cukrzyca (mojacukrzyca.org)

środa, 20 sierpnia 2008

Wilno

Wilno, stolicę Litwy i pobliskie Troki odwiedziłem z kolegą 5/6 sierpnia br. Wilno zamieszkuje przeszło 500.000 mieszkańców, w Trokach mieszka ok. 7.000 ludzi, co nie czyni z żadnego z tych miast wielkim, przy czym pamiętać należy, że całą Litwę zamieszkuje niespełna 4 miliony mieszkańców. Tyle obmierzłej statystyki.
Do Wilna wyjechaliśmy z Warszawy autobusem intercity z ok. 90-minutowym opóźnieniem, na byłej granicy ( Polska i Litwa są w strefie Schengen ) co prawda autobus się zatrzymał, ale tylko na przysłowiowe „siku” - są tam ogólnodostępne toalety. Na Litwie zatrzymywaliśmy się jeszcze w Kownie, koło dworca kolejowego. Przejazd w jedną stronę to równowartość 22 euro.
Wilno to miasto niezliczonych kościołów i cerkwi, gdzie nowoczesność miesza się z tradycją i demonami przeszłości. Demony Litwy to jej historia. Każdy, kto ją choć trochę zna, wie, że od XIV do XVIII w. pozostawała w ścisłym związku państwowym z Polską, zwaną Rzeczpospolitą Obojga Narodów, potem wchodziła w skład imperium rosyjskiego, po odzyskaniu niepodległości po I wojnie światowej również ówczesna II Rzeczpospolita „urwała” Litwie kawałek terytorium wraz z jej stolicą – Wilnem. Gdzieś w zaszłościach tli się jeszcze pewnie niechęć do Niemiec ( jako mentalnego kontynuatora zakonu krzyżackiego ). Dziś w Polsce do wydarzeń najnowszej historii rzadko się wraca, jednakże wileńskie nekropolie i historia jednoznacznie identyfikują nas – Polaków, jako najeźdźców, okupantów, stawiając na równi z imperium rosyjskim ( niezależnie od tego, czy to carat czy też okres władzy radzieckiej ). Pomimo wszystko samo Wilno jest jednakże bardzo polskie, odnoszę wrażenie, że w Europie, po miastach w Polsce, to właśnie w Wilnie można się najłatwiej porozumieć po polsku.
Wjeżdżając do Wilna wysiadamy na przystanku przy dworcu kolejowym. Sam dworzec jest dość przestronny i czysty, w odróżnieniu do naszych jest tu też mały sklep samoobsługowy jednej z litewskich sieci handlowych ( Maxima ). Panom nie polecam natomiast dworcowej ubikacji ( WC ), bo o ile pisuary są normą, to muszli klozetowych nie uświadczyłem, są natomiast tzw. stójki, czyli dziury w podłodze, w czymś w rodzaju brodzika, gdzie kucając należy dopełnić reszty formalności. Podobno to „wschodni” obyczaj. Obok dworca jest placówka banku „Parex”, gdzie można wymienić złotówki na lity. Nocleg w Wilnie zarezerwowaliśmy tu: http://www.wilnonoclegi.net/?gclid=CN3U_c67nJUCFQTklAodFnujfw . W tym samym czasie u naszego gospodarza było jeszcze kilka polskich rodzin i nie potrafię określić ich standardu lokalowego, natomiast naszym czuję się zawiedziony. Właściciel poinformował mnie, że może nam wynająć pokój z łóżkiem małżeńskim i łazienką lub pokój z dwoma łóżkami, ale z łazienką „na korytarzu”. Wybraliśmy tą drugą wersję i okazało się, że pokój, to chyba przerobiony frontowy ganek, a do łazienki trzeba wychodzić na zewnątrz budynku, do drugiego wejścia i tam zejść do piwnicy. Pomimo tego, że nasz pokój odbiegał swoim standardem od pozostałych, nie została nam obniżona cena ( 60 litów/doba ).
Zwiedzanie Wilna rozpoczęliśmy od narodowej nekropolii Na Rossie. Zwiedzenie tego cmentarza to swego rodzaju patriotyczny obowiązek, ale też dla lubiących tego typu miejsca, niezła frajda. Cmentarz założono w końcu XVIII wieku, przed głównym wejściem pochowano żołnierzy polskich walczących o polskie Wilno w latach 1919-1920 oraz matkę J.Piłsudskiego z sercem Marszałka Polski. Cmentarz właściwy, położony na wzniesieniu, to w przeważającej części zaniedbany zabytek. Wynika to pewnie z tego, że większość grobów pochodzi sprzed 1945 r., a po II wojnie światowej znaczna część Polaków przyjechała na tereny obecnej Polski w ramach repatriacji. Sporo nowych, już litewskich grobów jest natomiast w niżej, po drugiej stronie ulicy, położonej nowszej części cmentarza. Tam też znajdziemy dowody litewskiego patriotyzmu i stosunku do polskiej obecności w Wilnie w XX-leciu międzywojennym oraz ważnych wydarzeń historycznych ( w tym II wojny światowej ).
Z cmentarza Na Rossie poszliśmy na wileńską starówkę. Tamże oczywiście Ostra Brama niedaleko której stoi kościół p.w. Św. Teresy, gdzie nabożeństwa odprawiane są w języku polskim. Dalej ulicą Ostrobramską koło cerkwi Św.Ducha, Wrót Bazyliańskich i kościoła Św.Kazimierza pod Ratusz ( na pl.Ratuszowym ). Idąc dalej ulicami Wielką i Pilies dochodzimy do cerkwi Piatnickiej, obok której jest nieduży park. W tym parku, vis a vis polskiej ambasady można się latem napić litewskiego piwa ( mnie smakował Zvyturys ). Z zabytków o niesakralnym charakterze warte uwagi są oczywiście: wileński uniwersytet, Muzeum Zamku Górnego z wieżą Giedymina . Zasadą na Litwie jest odpłatność za zwiedzanie zabytków, choć przy obecnym kursie złotówki w stosunku do euro i lita nie są to duże wydatki. Jako ciekawostkę dodać można, że w czasie naszego pobytu prowadzono prace remontowe i konserwatorskie w Bastei, gdzie dzięki oratorskim talentom mojego kolegi zostaliśmy wpuszczeni po uiszczeniu przysłowiowych 5 litów „ode łba”.
O sakralnym Wilnie powiedzieć można, że „gdzie nie spojrzeć, na horyzoncie widać kościół lub cerkiew”. Wileńskie kościoły dzielą się na pootwierane i pozamykane, odrestaurowane i takie w których ślady przeszłości są wyraźnie widoczne. Warto zobaczyć wzmiankowane wcześniej kościoły Św.Teresy, Św.Kazimierza czy też cerkiew Św.Ducha oraz niewzmiankowaną wcześniej katedrę, te są bowiem względnie zadbane, odrestaurowane. Warto też zobaczyć kościół Bernardynów, gdzie wyraźnie widać „ząb czasu i wydarzeń”. W czasie naszego pobytu zamknięte były natomiast kościoły Św.Anny, Św.Mikołaja i choć zapewne są zabytkami sztuki sakralnej, nie mieliśmy okazji obejrzeć ich wnętrza.
Z wileńskich ciekawostek: zwiedzając starówkę warto odwiedzić „Zarzecze”, dzielnicę bohemy, do której prowadzi most obwieszony wygrawerowanymi kłódkami, chodząc po starówce udajmy się jeszcze pod Pałac Prezydencki, gdzie ... od bocznej ulicy możemy zajrzeć na jego dziedziniec. Sam pałac może nie wyróżnia się niczym szczególnym, od naszego odróżnia go jednak powszechna dostępność. Zarówno przy Pałacu Prezydenckim, jak też przy ambasadach państw europejskich ( m.in. Francji, Szwecji, Austrii, Polski ) nie zauważyłem żadnej ochrony, Policji, czy też jakichkolwiek służb mundurowych. Po schodach prowadzących do Pałacu Prezydenckiego można po prostu przejść ( ot, taka demokracja ), a w bramie przy Ambasadzie Francji jest knajpa, gdzie można się napić litewskiego piwa. I choć z naszej perspektywy to może dziwne, ale widziałem spacerowiczów na schodach Pałacu Prezydenckiego i ludzi pijących piwo przed wejściem do Ambasady Francji.
Czas na Troki. Troki to kilkutysięczne miasto w odległości około 30 kilometrów od Wilna. Dojechać tam możemy autobusami z dworca autobusowego za cenę 5/6 litów ( dworzec autobusowy jest położony „o rzut granatem” w lewo od dworca kolejowego ). Z dworca autobusowego w Trokach jeszcze spacerek półwyspem w kierunku zamku. Po drodze mijać będziemy cerkiew, wiejsko wyglądające domy mieszkalne i prawie współczesne bloki. Do zamku w Trokach prowadzi most przez wody jeziora Galwe, zaś jego świetność to przełom XIV/XV wieku. Sam zamek jest jak warszawska starówka, tworem XX wiecznej odbudowy, do ruiny doprowadzili go ostatecznie Rosjanie w XVII wieku, i dopiero w latach 50-tych XX wieku podjęto „dzieło odbudowy”. Pomimo to zamek wart jest zobaczenia, już choćby z tej przyczyny, że okres jego świetności to początki litewsko-polskiej unii państwowej, zaś jego budowa nieodłącznie związana jest z osobą Wielkiego Księcia Witolda. Na zamku jest niewiele pamiątek z tamtego okresu, ciekawe są wystawy związane z historią Litwy. Trudno mi opisać wrażenia innych zwiedzających zamek Polaków ( a stanowią znaczną część turystów na Litwie ), ale ja zauważyłem, iż fakty historyczne – pomimo wspólnej historii – różnie są akcentowane i chyba trochę odmiennie oceniane. Litwini znacznie mniejszą wagę przywiązują do Rzeczpospolitej Obojga Narodów bardziej akcentując odmienności, a polskość po I wojnie światowej oceniają przez pryzmat okupacji wileńszczyzny.
O litewskim jedzeniu i piciu nie mogę natomiast udzielić bliższych informacji, a to z prostej przyczyny. Nie jedliśmy nic takiego, co mnie kojarzyłoby się jednoznacznie z Litwą, choć i fast foody omijaliśmy wielkim łukiem. Polecam natomiast litewskiego Zvyturysa, piłem też Kalnapillisa, ten gatunek piwa mi nie odpowiada.
O Litwie i Litwinach jeszcze jedna uwaga. Narodowi temu brakuje bohaterów narodowych, stąd przywoływanie takich postaci jak lotnicy: Darius Steponas i Girenas Stasys, którzy zginęli w czasie lotu z Nowego Jorku do Kowna w 1932 r. Historia tego lotu świadczy raczej o braku odpowiedzialności, niż o bohaterstwie.
Niektóre zaprezentowane informacje, szczególnie te o treści religijnej mogą być nieścisłe. Z uwagi na wyłącznie informacyjny, niewiążący charakter bloga każdą informację należy zatem zweryfikować we własnym zakresie. Nasz „wypad” był krótki, wręcz weekendowy, zobaczyliśmy jednak najważniejsze zabytki Wilna i zamek w Trokach.

Turystyczne zdjęcia w Wilna i okolic są tu:
Wilno

Brak komentarzy: