mojacukrzyca.org

Moja Cukrzyca (mojacukrzyca.org)

piątek, 22 sierpnia 2008

polszczyzna - swojszczyzna

Prolog:
Nasze krajowe wakacje to jakby dwa etapy. Pierwszy z nich, nazwany przeze mnie prologiem, to zwiedzanie Muzeum Zamkowego w Pszczynie. Spytacie czemu prolog, myślę, że powody są nie mniej niż dwa. Pierwszy to data wycieczki do Pszczyny – na dzień przed wyjazdem na „wakacje”. Drugi to skojarzenie z tytułem, historia pszczyńskiego zamku, to ani polszczyzna, ani swojszczyzna. Muzeum Zamku w Pszczynie i przyległy park zwiedziliśmy 10 sierpnia 2008 r. Wizytę tą trzeba będzie powtórzyć.
Pszczyna


Rozwinięcie:
Nasze krajowe wakacje. „Polszczyzna – swojszczyzna” dlatego, że wyjechaliśmy na obszar etnicznie i historycznie polski. Wakacje rozpoczęliśmy 11 sierpnia 2008 r. zwiedzając „z okien samochodu” Ogrodzieniec ( zwiedzone w innym terminie, najbardziej znane i efektowne ruiny zamku na Jurze Krakowsko Częstochowskiej ). Opuszczając Wyżynę Krakowsko – Częstochowską zajechaliśmy do Nagłowic, gdzie zwiedziliśmy Dworek Mikołaja Reja i pognali dalej.
Od Nagłowice

Jadąc drogą krajową nr 7 przed Kielcami zjechaliśmy do Chęcin. Ruiny te zna każdy, kto choć raz jechał krajową „siódemką” do Kielc lub z Kielc, trzy zamkowe wieże są wyraźnie widoczne dla kierujących i pasażerów samochodów. Zamek w Chęcinach wbudowano na przełomie XIII/XIV wieku, po czym służył on różnym celom, stanowił miejsce przechowywania skarbca gnieźnieńskiego w 1318 r., Jagiellonom służył jako miejsce odosobnienia możnych ( zwykle członków rodziny panującej ) oraz jako więzienie. W 1554 r. przebywała tu m.in. królowa Bona ze swym skarbem, który później wywiozła do Włoch. Od XVI wieku zamek podupadał, za jego ostateczny upadek odpowiedzialni są natomiast Szwedzi ( wojny polsko-szwedzkie toczone w XVII i XVIII wieku doprowadziły też do ruiny większość, jeśli nie wszystkie zamki Szlaku Orlich Gniazd ). Ruiny zamkowe zabezpieczono, dokonując też niezbędnych prac adaptacyjnych, restauratorskich oraz archeologicznych od lat 40 – tych do lat 60 – tych XX wieku, oraz w latach 80 – tych i 90 – tych XX wieku. Ruiny zamkowe dostępne są dla zwiedzających odpłatnie ( 4 zł dorosły, 3 zł dziecko ), po zamkiem znajduje się też odpłatny parking ( 5 zł ).
Chęciny

Za Chęcinami, na naszej trasie znalazło się, co przyznaję, jedno z gorzej oznakowanych dużych polskich miast - Kielce. Wjechać do Kielc jest łatwo, ale wyjechać z niego i to w założonym kierunku już bardzo trudno. Nie wiem, czy winą obarczać włodarzy miasta, rządzących województwem, czy może jeszcze inne podmioty, ale to wielki skandal, by przez stolicę województwa i dużego regionu przejeżdżać tranzytem „na czuja”. Gdy to już jednak już szczęśliwie uczyniliśmy jadąc drogą krajową nr 74, parę kilometrów przed Opatowem znów zboczyliśmy z trasy zaintrygowani drogowskazem zachęcającym do zwiedzenia zamku Krzyżtopór. Ruiny tego ufortyfikowanego pałacu znajdują się w niewielkiej wsi Ujazd ( droga nr 758 ). Również i te ruiny, polskim zwyczajem udostępniane są odpłatnie ( 6 zł dorosły, 4 zł dziecko ), ale parking jest już gratis. Obok czynny długo sklep i dostępne WC, ogólnie jak na polską wiejsko- i agroturystykę powyżej średniej. Wracając do ruin i ich historii przyznać trzeba, iż jest lepiej niż tylko interesująco. Zarówno historia Krzyżtoporu jak i jego architektura odbiega bowiem znacznie od oczekiwanych standardów. Okazały zamek budowano nie mniej niż 13 lat ( od 1626 r. lub 1631r. do 1644 r. ), a został poważnie zniszczony już w czasie potopu szwedzkiego ( 1655 r. ), okres jego świetności trwał zatem krócej niż budowy. Ciekawe, by nie rzec symptomatyczne jest również to, że pierwszy właściciel zamku Krzysztof Ossoliński mieszkał w zamku około roku, już w 1645 r. zmarł, a jego syn Krzysztof Baldwin Ossoliński ( jedyny spadkobierca ) władał nieruchomością tylko 4 lata, bo w 1649 r. zginął w jednej z wojen, a mimo, iż był dwa razy żonaty, nie pozostawił spadkobierców. Kolejni właściciele „cieszyli” się nim aż ... 6 lat, czyli do 1655 r. ( czasu potopu szwedzkiego ). Zamek popadł w całkowitą ruinę po 1770 r. Czy zatem zamek przynosił kolejnym właścicielom pecha ?? Tego nie wiemy, wiemy natomiast, że trafili na burzliwe czasy i takież były też ich konsekwencje. Zakończyć zatem wypada rozważania historyczne, a zacząć równie ciekawe, architektoniczne. Krzyżtopór, którego nazwa pochodzi od herbu, widocznego do dziś przy wejściu do ruin, był jak rok kalendarzowy. Zamek miał tyle baszt, ile rok ma kwartałów ( 4 ), sal wielkich ( komnat ? ) tyle co miesięcy w roku ( 12 ) i pokoi – tyle, ile jest tygodni w roku, a okien – tyle, ile dni ma rok ( 365 lub 366 ), bram – tyle co dni w tygodniu. Zamek posiadał ówcześnie równie wielkie podziemia ze stajniami, w których miały być marmurowe żłoby, lustra, a podziemnym korytarzem miał być połączony z ( nieistniejącym już ) zamkiem w Ossolinie. Strop na jadalnią miał natomiast być ze szkła i stanowić dno czegoś z rodzaju akwarium. Przyznać trzeba, iż nawet na ówczesne czasy był to wielki przepych i zbytkowność może i niegodna chrześcijanina.
Krzyżtopór możemy zobaczyć tu:
Krzyżtopór

...
Nadszedł wieczór, a my ciągle byliśmy w drodze. Po około 10-ciu godzinach dotarliśmy „na wschód od Edenu”, w okolice „chrząszcza brzmiącego w trzcinie”. O polskiej wsi napisano wiele, w tym pięknych strof poezji, o doli rolnika mniej poetycko, często zaś instrumentalnie. Nie wchodząc w tą kontrowersyjną tematyką przyznać wypada, iż przyjechalim na polską wieś w czas żniw, a dzień po przyjeździe ( tj. 12 sierpnia br. ) był bardzo fizycznie pracowity ( zebrany wcześniej tytoń należało manufakturalnie zrzucić z przyczepy i potem „nawlec” na druty – do późniejszego suszenia, taki drut z tytoniem zaś przerzucić w inne miejsce, by liście tytoniu zwiędły i straciły na wadze ). Kolejny dzień ( 13 sierpnia br ) to znów tytoń i konieczność przerzucenia ( wiadrami ) zboża z przyczepy – myślę, że żyta było kilkaset kilogramów, a praca typu „podaj dalej”.
Od tytoniowo

...
Następnego dnia, 14 sierpnia br., po pewnym „odrobieniu się” wybraliśmy się do Szczebrzeszyna, zobaczyć tytularnego chrząszcza, potem drogą „bez numeru” do Zwierzyńca. Miejsce to, siedziba Roztoczańskiego Parku Narodowego jest genealogicznie związane z rodem Zamojskich. Poza RPN w Zwierzyńcu jest działający od 1806 r. browar ( niestety nie dane mi było napić się świeżego piwa ) i kościółek na wodzie p.w. Św. Jana Nepomucena.
...
15 sierpnia br., jak co roku o tej samej porze święto kościelne, docelowo zatem „leniuchowo”, pod wieczór mała impreza, choć docelowo imprezowo wszystkim nie było.
...
16.sierpnia br. zwiedziliśmy Lublin. Lublin – duży ośrodek miejski, stolica województwa, historycznie kojarzący się Unią Lubelską, Majdankiem, kształtowaniem się zrębów „władzy ludowej” i Żukiem ( taki dostawczak ). Lubelska starówka jest trochę jak warszawska, odbudowana po zniszczeniach wojennych, zaś zamek tyle historyczny, co XIX wieczny, zbudowany na potrzeby carskiego systemu penitencjarnego ( z założenia był więzieniem ), a obecnie funkcjonujący jako muzeum.
Nasza wycieczka przypadła na czas Jarmarku Jagiellońskiego, w murach starówki trącącego cepeliadą, a w Parku Podzamcze „rycerskimi grami i zabawami”. Najciekawszym wydarzeniem imprezy był jednak pokaz ptaków drapieżnych ( pokaz sokolniczy ).
Turystycznie obeszliśmy lubelską starówkę, dziedziniec zamkowy ( muzeum było zamknięte, dostępna była tylko Kaplica Św.Trójcy, ale trzeba było czekać kilka godzin ). Nie dopytałem się natomiast o turystyczną trasę podziemną, o której planowanym otwarciu wyczytałem w przewodniku z 1998 r.
Ogólnie oceniając: poniżej oczekiwań, choć to i tak tylko dzięki Jarmarkowi Jagiellońskiemu.
...
17 sierpnia br. znów „leniuchowo”.
...
18 sierpnia br., hmm, już nie takie „leniuchowo”. Przed południem pojechałem z rodziną na cmentarz w Szczebrzeszynie, potem krótko po szczebrzeskim centrum, cerkiew, synagoga. W tym niegdyś wielokulturowym prowincjonalnym miasteczku najciekawiej, nieco surrealistycznie prezentuje się synagoga. Budynek ten po wojennych zniszczeniach odbudowano w latach 60-tych XX wieku i obecnie funkcjonuje jako gminny dom kultury. W największej sali na jednej ze ścian ukrzyżowany Chrystus, na innej ( prawdopodobnie odratowany z wojennej pożogi ) wizerunek menory a na jeszcze innej jakiś żydowski motyw, nie wiem, być może też religijny, a na podłodze, chyba przygotowany na wystawę ... wielki akt kobiecy. Mnie to urzekło, prawdziwie tolerancyjne miejsce spotkań pokoleń mieszkańców Szczebrzeszyna.
Szczebrzeszyn

...
19 sierpnia br. było „tytoniowo” jak przed tygodniem, generalnie sporo fizycznej pracy.
...
20 sierpnia br. ... chyba zachorzałem, więc relaksacyjnie
...
21 sierpnia br. - lepsze samopoczucie, zatem nieco pracy przy suszarni tytoniu w stodole :)

Epilog:
He, he, to (nie)stety koniec wakacji i powrót do codzienności. Trudno być rolnikiem na polskiej wsi, jeżeli mamy średnio do dyspozycji kilka, może kilkanaście hektarów w kilku czy też kilkunastu kawałkach, z czego część wykorzystujemy na własne potrzeby ( tak jak działkę przyzagrodową ), a tylko część na produkcję towarową albo wręcz kontraktową. Wakacje były całkiem, całkiem ... .

Zakończono 22 sierpnia 2008 r.

Brak komentarzy: